Do światowej elity i wielkich sukcesów doprowadził go trener Jacek Miciul. Ale w ostatnim czasie ich współpraca się popsuła. Symbolem tego stała się dyskwalifikacja "Kawy" w niedawnych mistrzostwach Polski na jego koronnym dystansie 200 m grzbietowym. Trener Miciul zarzucił mu, że nie słucha jego uwag. Wkrótce nastąpiło rozstanie.
- Ta dyskwalifikacja to był przypadek. Nie było we mnie żadnego buntu - zapewnia nas Radosław Kawęcki. - Natomiast z trenerem Miciulem straciliśmy wspólny język, przestaliśmy się dogadywać. Nie potrafię powiedzieć, kto od kogo odszedł. Chyba impuls wyszedł z obu stron. Nie chcę mówić o sprawach prywatnych i nie chcę, aby któryś z nas znalazł się w złym świetle. Bo jestem wdzięczny trenerowi za dziewięć lat wspólnej pracy i zawsze będę miał szacunek dla niego.
Oscar Pistorius może popełnić samobójstwo!
Paweł Słomiński, obecnie pełniący obowiązki wicedyrektora departamentu w Ministerstwie Sportu, od czterech lat nie prowadził pływaków światowej elity. Przyznaje, że nie spodziewał się propozycji współpracy ze strony mistrza świata i Europy.
- Bardzo mnie zaskoczył. Zapewne narosły duże napięcia pomiędzy nimi, bo wcześniej Radek poszedłby w ogień za Jackiem Miciulem. Kilkanaście razy pytałem, czy nie chce wrócić do Jacka. Powtarzał, że nie widzi na to żadnych szans. A skoro tak, to jako były opiekun mistrzów sam poczułem coś jak rekin czujący krew. Przecież Radek to zawodnik z potencjałem na olimpijski medal. Na razie pracuję z nim bez wynagrodzenia. Treningi ułożyliśmy przed moimi godzinami urzędowymi i po.
Paweł Słomiński jest zwolennikiem ciężkich treningów wytrzymałościowych. Na pływalni Parku Wodnego Warszawianka Kawęcki miele wodę dwa razy dziennie po dwie godziny. - Ale ja serce do treningu mam wciąż takie samo: duże - deklaruje Kawęcki. - Lubię trenować ciężko. Może to tradycja rodzinna, bo kilku moich bliskich pracuje pod ziemią, w kopalniach miedzi. Na razie Kawęcki próbuje się przystosować do życia w wielkim mieście. - Przyzwyczaić się muszę zwłaszcza do korków i wyjeżdżać na trening kilkanaście minut wcześniej, a nie na ostatnią chwilę jak w Zielonej Górze. Muszę też nauczyć się znosić oddalenie od mojej sympatii i od rodziny - mówi.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail