Podobnie jak w ubiegłych latach, zainteresowanie finałem Pucharu Polski było ogromne. Na PGE Narodowy przyjechali kibice z całego kraju, a najliczniejszymi grupami byli oczywiście fani z Gdyni i Warszawy. Podczas spotkania obie strony zaprezentowały efektowne oprawy i wspomagali swoich piłkarzy głośnym dopingiem.
Cieniem na kibicach finalistów pucharu położy się to, co miało miejsce w drugiej połowie meczu. Najpierw na sektorze Legii Warszawa fani odpalili pirotechnikę, która "wyprodukowała" masę dymu. Był on na tyle gęsty, że arbiter zdecydował się przerwać rywalizację na kilka minut. Z relacji osób będących na PGE Narodowym wynika, że opary utrudniały oddychanie, a znaczna część kibiców musiała ratować się wdychaniem powietrze przez szaliki lub koszulki.
Nie mniejsze szkody wyrządziło zachowanie Arkowców. Choć w przypadku ich postępowania nie powstały kłęby dymu, to sprawili, że zaczął palić się fragment... stadionu. Kibice z Gdyni wystrzelili pirotechnikę, która wylądowała na środku murawy oraz na dachu PGE Narodowego. Sprawiło to, że materiał zapalił się i przez kilka minut widać było płomienie.
Te pojeby, bo inaczej już tej dziczy nie można nazwać, spalą nasz Stadion Narodowy zaraz.#ARKLEG pic.twitter.com/6mlYCc6gzR
— Hubert Michnowicz (@HubertMichno) 2 maja 2018
Hej, @PGENarodowy pali się cały czas u was!!! pic.twitter.com/9N8Oq3a7OI
— FotoPyK (@FotoPyK) 2 maja 2018
Mało to wyraźne ale serio ta kopuła delikatnie pali się od 5 minut. pic.twitter.com/xAbh15xtR8
— Tomasz Zieliński (@TomekZiel) 2 maja 2018
Zobacz również: Sven Ulreich przeprosił za błąd w meczu z Realem. Fantastyczna reakcja zawodników Bayernu [ZDJĘCIE]