Andrzej Filipowicz to prawdziwa ikona polskich szachów. Zasłynął oczywiście jako znakomity sędzia, ale w polskim środowisku szachowym jest dosłownie człowiekiem-orkiestrą. Oprócz bycia arbitrem, sam był szachistą, a do tego organizatorem imprez, dziennikarzem, pisarzem, a z zawodu jest… inżynierem konstrukcji stalowych. Każdy, kto go zna, zwraca uwagę na niesamowitą inteligencję, szczerość, a także znakomite poczucie humoru.
– Znam Andrzeja od 40 lat, a w latach 80. był aktywistą i organizatorem imprez szachowych. Piastował chyba każdą funkcję. To wulkan energii, tytan pracy, ma grubo ponad 80 lat, a dalej tryska pomysłami, śledzi życie szachowe i w nim uczestniczy. Ma wiele pomysłów, czasami budzących kontrowersje, ale to osoba, z którą szybko się współpracuje i nie da się nudzić. Zawsze był i jest człowiekiem pragmatycznym, sprawnym i wszystko szło mu bardzo dobrze. Nie zatrzymywał się też na detalach, ale jako wielkiemu miłośnikowi szachów zależało mu na dobrych wynikach Polaków – bogato opisuje swoje wspomnienia z Andrzejem Filipowiczem Jacek Gdański, szachowy arcymistrz międzynarodowy FIDE, wielokrotny reprezentant i mistrz Polski w szachach.
Filipowicz swoją karierę szachową rozpoczynał jako zawodnik. Osiemnastokrotnie wystąpił w finałach mistrzostw Polski, zwyciężał także w Memoriale Akiby Rubinsteina. Jednocześnie był też sędzią, również tych pojedynków na najwyższym poziomie. 40 lat temu Polak otrzymał tytuł Międzynarodowego Arbitra FIDE, w której pełnił również wiele innych ról.
W swojej karierze był arbitrem najważniejszych pojedynków z udziałem legendarnych zawodników. Wystarczy wspomnieć, że sędziował mecze w mistrzostwach świata w szachach klasycznych, a ponadto był rozjemcą podczas Turnieju Kandydatów, mistrzostw świata w szachach szybkich i błyskawicznych i wielu innych imprezach. Miał okazję być arbitrem podczas wielu niesamowitych pojedynków, m.in. Garriego Kasparowa z Władimirem Kramnikiem czy Magnusa Carlsena z Viswanathanem Anandem.
– Andrzej to bardzo dobry, pragmatyczny arbiter. Nigdy nie celebrował swojej obecności. Wielokrotnie sędziował niesamowite, czasami konfliktowe pojedynki, ale on nigdy nie bał się podjąć decyzji, bo miał autorytet. Sam reprezentował wysoki poziom sportowy, kulturę szachową, a w połączeniu ze swoją energią i zdecydowaniem w podejmowaniu decyzji to naprawdę był ewenement i za to ma w pełni zasłużone uznanie środowiska szachowego – dodaje Gdański.
Nic więc dziwnego, że Filipowicz został wyróżniony podczas specjalnej gali z okazji 100-lecia FIDE, która odbyła się w Budapeszcie. Polak otrzymał nagrodę w kategorii „Najlepszy sędzia szachowy” wśród mężczyzn! Warto wspomnieć, że podczas uroczystego spotkania federacja wyróżniła także inne największe postaci w historii szachów.
– Dla mnie to ogromny zaszczyt i wyróżnienie – mówi Filipowicz, który od lat jest również członkiem honorowym FIDE. – Nie ukrywam, że spodziewałem się, że będę wśród dwóch kandydatów do tej nagrody, bo przecież jako sędzia objechałem cały świat. Sędziowałem 39 mistrzostw świata, w tym pięć meczów finałowych, a to zdarza się naprawdę rzadko.
Warto dodać, że Filipowicz stanął na jednej scenie m.in. z Carlsenem (najlepszy zawodnik), Judit Polgar (najlepsza zawodniczka), Wołodymyrem Tukmanowem (najlepszy trener) czy Susan Polgar (najlepsza trenerka). Ale to Filipowicza uczestnicy gali zapamiętali najbardziej, bowiem… po swoim wystąpieniu pożegnał się w blisko dziesięciu językach! – Zawsze uważałem, że warto znać kilka podstawowych zwrotów w języku kraju, do którego się jedzie i trzymałem się tej zasady. Dlatego w Budapeszcie podziękowałem nie tylko po polsku czy angielsku, ale również czesku, serbsku, węgiersku, angielsku czy niemiecku. A zacząłem oczywiście od francuskiego, bo to we Francji powstała Międzynarodowa Federacja Szachowa – dodaje legenda nie tylko polskich, ale również światowych szachów.
– Cieszę się, że Andrzej został doceniony i otwierał drogę do światowych czachów zarówno sędziom, jak i organizatorom. Jest prawdziwym ambasadorem tego sportu i to jest bardzo fajna sprawa – kończy Gdański.