Liv, bramkarz Lokomotiwu Jarosławl, jednego z najlepszych rosyjskich zespołów hokejowych, znalazł się w gronie 45 osób, które wsiadły na pokład samolotu Jak-42 (8 członków załogi i 37 pasażerów) 7.września.
Drużyna leciała do stolicy Białorusi na mecz z Dynamem Mińsk. Samolot przeleciał zaledwie kilkaset metrów, tuż za lotniskiem roztrzaskując się o ziemię.
Według pierwszych danych, katastrofę przeżyły tylko dwie osoby, wśród nich Aleksandr Galimow, napastnik Lokomotiwu. Z licznymi obrażeniami został przewieziony do szpitala).
Stefan Liv, a właściwie Patryk Śliż (polskie imię i nazwisko hokeisty)
Nie miał tyle szczęścia. Zresztą od najmłodszych lat jego życie było wielkim dramatem. Urodził się w 1980 roku w Gdyni, ale został oddany przez biologicznych rodziców do domu dziecka. Kiedy miał około dwóch lat, adoptowała go szwedzka rodzina.
Po pewnym czasie powiedziano mu o jego pochodzeniu, a on postanowił zachować imię Patryk jako drugie. - Czuję się w połowie Polakiem i bardzo chciałbym poznać biologiczną matkę - powtarzał w wywiadach. Nie wstydził się polskości - kilka lat temu pozował nawet do zdjęć z biało-czerwoną flagą i... czytając "Super Express".
Ale, co najważniejsze, był znakomitym zawodnikiem. Z reprezentacją Szwecji zdobył złoto na olimpiadzie w Turynie, a w Szwecji był wybierany na najlepszego zawodnika ligi. Mógł osiągnąć jeszcze znacznie więcej, ale jego życie i kariera zostały w tragiczny sposób przerwane.