Mariusz Pudzianowski (31 l.) to nie tylko najsilniejszy człowiek świata, ale również dżentelmen z krwi i kości.
"Super Express" był świadkiem, jak pięciokrotny mistrz świata pośpieszył z pomocą, gdy wracająca z zakupów kobieta zorientowała się, że złapała gumę. "Pudzian" w kilka minut zmienił koło. Zrobił to prawie tak szybko, jak mechanicy w Formule 1.
- Sam nieraz musiałem to robić w swoim samochodzie i wiem, że dla kobiety nie jest to wcale taka łatwa sprawa. A ja lubię pomagać - przyznaje w rozmowie z "Super Expressem" Pudzianowski.
Siłacz wczoraj rano był na nagraniu programu w TVP, a potem, by się trochę zrelaksować, odwiedził warszawską Galerię Mokotów. Jednak ledwo wysiadł na parkingu ze swojego mercedesa klasy S, a już musiał zabrać się do roboty. Wystarczyło jedno słowo dziewczyny potrzebującej pomocy i Mariusz wyciągnął z bagażnika zapasowe koło. Do jego zmiany nawet nie chciał używać lewarka. Złapał samochód i - jak na siłacza przystało - uniósł go niczym piórko.
- Ale szybko postanowiłem sięgnąć po tradycyjne metody. Niestety, auto mógłbym uszkodzić i to by była dopiero kiszka. Więc skorzystałem z lewarka - śmieje się strongman.
Cała akcja trwała góra 5 minut, a w międzyczasie oboje zdążyli wymienić jeszcze kilka zdań. Kobieta była w znakomitym humorze, co zresztą nie może dziwić, bo nie często zdarza się przecież, by najsilniejszy człowiek świata wymieniał koło w jej aucie. - Byłem po prostu pod ręką i tyle. Poza tym kobietom w takich sprawach się nie odmawia - zaznacza.
Dla Mariusza to była najcięższa robota do wykonania od zakończenia niedawnych mistrzostw świata w USA.
- Odczuwam jeszcze skutki tych zawodów. Niektóre części mojego ciała naprawdę potrzebują dużo odpoczynku - zdradza "Dominator".