Polski mistrz Europy potwierdził, że na naszym kontynencie nie ma sobie równych. Jednak lepsze czasy od niego (1.56,74) uzyskali Amerykanie Clary i Lochte oraz Chińczyk Zhang i Japończyk Irie. Gdyby za rezultaty w półfinale przyznawano medale, Kawęckiemu do podium zabrakłoby niemal dokładnie sekundy.
- Ten wynik mnie nie cieszy, ale w finale powinno być lepiej. W głowie cały czas siedziała myśl, że przede mną jeszcze finał - mówił polski pływak, który dopiero w czasie rozmowy z polskimi dziennikarzami dowiedział się, że awansował.
I czekając na wyniki drugiego półfinału (płynął w pierwszym), wydawał się zaskakująco wyluzowany i zrelaksowany. - Jestem spokojny jak nigdy, nie czuję żadnego stresu i takie nastawienie jest najlepsze - mówi. - Nie myślę o tym, że musi być medal, chcę po prostu popłynąć tak, jak chcę, a mój cel to rekord życiowy (1.55,28 - red.). Jak go pobiję, będę szczęśliwy, niezależnie od zajętego miejsca - zakończył.