Anita Włodarczyk specjalnie dla SE: Rekord jest wart kontuzji

2010-07-29 19:00

Rok temu, 8 sierpnia, Anita Włodarczyk odbierała w dniu swoich 24. urodzin życzenia wielu sukcesów. W ciągu następnych 12 miesięcy pobiła dwa rekordy świata, ale do kolejnych urodzin pozostało jej jeszcze 10 dni i jest szansa na kolejny sukces. Wczoraj już w pierwszej próbie (71,17 m) zapewniła sobie udział w piątkowym finale rzutu młotem mistrzostw Europy w Barcelonie.

Miniony rok to pasmo zwycięstw, ale i... kontuzji, Włodarczyk doznała dwóch poważnych. W Katalonii prezentuje się jednak znakomicie. Świetny pierwszy rzut sprawił, że ze spokojem oglądała rzuty Rosjanki Tatiany Łysienko - 72,36 i Niemką Betty Heidler - 71,85.

"Super Express": - Chce pani pobić w finale rekord świata?

Anita Włodarczyk: - Jasne. Tutejsze koło bardzo mi odpowiada, jest szybkie. Jeżeli dobrze wykonam technicznie obroty, to mogę rzucić daleko.

- Ale oba pani rekordy świata zostały okupione kontuzjami: najpierw stopa, potem dyskopatia kręgosłupa...

- Jestem gotowa na kontuzję w zamian za rekord świata. On jest tego wart. Ciekawe, czy nie wykrakałam. Była stopa, kręgosłup... Co teraz mogłoby się przydarzyć? (śmiech)

- Dwie poprzednie kontuzje nauczyły panią czegoś?

- Cierpliwości. I tego, że trzeba się bardzo pilnować przy wykonywaniu ćwiczeń siłowych. Bo inaczej można nabawić się dyskopatii.

- Rok temu rozstała się pani z trenerem Czesławem Cybulskim. To była słuszna decyzja?

- Wyniki pokazują, że nie był to błąd. Mojego nowego trenera Krzysztofa Kaliszewskiego mogę scharakteryzować bardzo krótko: cierpliwość i spokój. Teraz czuję się zdecydowanie pewniej jako zawodniczka.

Najnowsze