Pech dosięgnął ją w środę podczas ostatniego treningu w Leverkusen. - Przez dwa dni myślałam, że świat mi się zawalił - opowiada Anna.- Teraz czuję się lepiej, ale wciąż przyjmuję zabiegi, mrożenie, masowanie i inne, żeby zeszła opuchlizna.
- Ale w finale nie ma mowy o znieczuleniu, musi zadziałać adrenalina. Będę skupiona tylko na skokach. Czuje głód sukcesu i nie ukrywam, że przyjechałam tu walczyć o medal - zaznacza Rogowska.