"Super Express": - Skąd ta znakomita forma?
Piotr Lisek: - Od trzech lat trenuję bardzo ciężko pod okiem Sławka Kaliniczenki i wyniki musiały przyjść. Na treningach wielokrotnie osiągałem 5,80. Teraz chciałbym ustabilizować się na poziomie 5,80-5,85, a później dokładać kolejne centymetry.
- Jak pan trafił do skoku o tyczce?
- Od dziecka trenowałem biegi przełajowe, później skok wzwyż pod okiem wujka, Krzysztofa Plucińskiego. Okazało się jednak, że jestem za niski do tej konkurencji ("tylko" 194 cm wzrostu - przyp. red.) i trafiłem do skoku o tyczce, do trenera Dziamskiego w Poznaniu. A od trzech lat trenuję pod okiem Kaliniczenki. Pan Sławek dużo mi mówi, jaki mentalnie był Siergiej Bubka i niektóre cechy jego osobowości wpaja we mnie.
Piotr Małachowski: Pan Bóg dał, że wreszcie jestem zdrowy i rzucam daleko
- Mieszka pan przy stadionie, w zaledwie 20-metrowym lokalu, który jest i kuchnią, i sypialnią, i miejscem do nauki. Do komfortu daleko...
- Na pewno. Ale jestem przyzwyczajony do mieszkania w akademikach, a tu
jest podobnie. Poza tym wiele dni spędzamy z moją dziewczyną (Aleksandra Wiśnik, również tyczkarka OSOT Szczecin) na zgrupowaniach. Planujemy wynająć większe mieszkanie. To, w którym teraz jestem, ma tę zaletę, że jak się czasami pokłócimy z Olą, to mogę nawet w klapkach wyjść niżej na siłownię, rozładować złość i wracam do Oli uśmiechnięty (śmiech).
- Dwa lata temu został pan ukarany dwuletnią dyskwalifikacją za doping.
- Wypiłem odżywkę za 3 złote, która jest ogólnodostępna w sklepach, ma działanie lekko pobudzające (jak 2 puszki Red Bulla), ale okazało się, że zawiera geraminę. Tę samą substancję zawiera przeciwgrypowy Gripex. To była dla mnie nauczka. Ta sprawa się za mną ciągnie, bo w tym roku byłem już badany na doping 5 albo 6 razy.
- Jakie jest pana sportowe marzenie?
- Medal na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. W tegorocznych ME w Zurychu też chciałbym zdobyć medal, bo zapewniłby mi stypendium z PZLA.
- Jak pan sobie radzi bez takiego stypendium?
- Otrzymuję stypendium od miasta (Szczecina) i uczelni. Dostaję też pomoc z fundacji Caroline B. Le Frak, ale muszę potwierdzić, na co je wydałem, na buty sportowe czy odżywki. Ta pomoc jest znacząca. Wcześniej takie wydatki pokrywała moja mama.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail