Bródka urodził się 8 października 1984 roku w Głownie. Swoją przygodę z łyżwiarstwem zaczynał w klubie UKS Błyskawica Domaniewice. - Zaczynał na zwykłych hokejówkach. W klubie prawie nie mieliśmy wtedy łyżew. Te dłuższe, tzw. panczeny, w liczbie sześciu par otrzymaliśmy z ministerstwa sportu. Później sprowadzaliśmy je m.in. z Nowej Zelandii - wspomina pierwszy trener panczenisty, Mieczysław Szymajda. Bródka borywał się wtedy z prozaicznymi problemami, bo nie miał na czym trenować, bo w pobliżu nie było sztucznego lodowiska. - Gminy mającej mniej niż 5 tys. mieszkańców nie stać na taki obiekt. Lód w Domaniewicach jest zatem tylko wtedy, gdy pozwala na to natura. Przy dogodnych warunkach atmosferycznych wylewamy lodowisko na placu o wymiarach 60x40 m i mamy praktycznie pełny plac do short tracku, od którego zaczynał Zbyszek - wspomina trener mistrza olimpijskiego. Zresztą, do tej pory wiele się nie zmieniło, bo nasi panczeniści muszą trenować zagranicą, a czasem łączyć karierę sportową z normalną pracą, tak jak robi to Bródka.
SOCZI 2014. WSZYSTKO O IGRZYSKACH NA PORTALU GWIZDEK24
Bródka, który w zeszłym roku wywalczył Puchar Świata właśnie na dystansie 1500 metrów, na codzień jest zawodowym strażakiem służącym w Komendzie Powiatowej PSP w Łowiczu. Dziś wszyscy strażacy z jego jednostki oglądali pasjonujący wyścig w wykonaniu ich kolegi po fachu. - Bycie strażakiem to szkoła życia, dlatego jestem wdzięczny mojej jednostce w Łowiczu za to, że ułatwia mi ściganie na łyżwach. Pracuję w jednostce ratowniczo-gaśniczej. Zakres obowiązków jest bardzo duży. Jeździmy do pożarów, wypadków samochodowych. Ratowanie ludzi to część mojej pracy. Doświadczyłem już wszystkiego. Trzeba mieć mocą psychikę - mówi o pracy Bródka.
8. DZIEŃ IGRZYSK OLIMPIJSKI NA ŻYWO NA PORTALU GWIZDEK24
Dziś na torze jego psychika też została wystawiona na ogromną próbę. Po swoim przejeździe Polak był pierwszy z czasem 1:45.006. Potem długo utrzymywał pozycję lidera, a w ostatniej parze rywalizacji świetnie jechał Holender Koen Verweij. Na ostatnich metrach Holender przyspieszył i wydawało się na mecie, że wystawił łyżwę idealnie i wyprzedził Polaka, a właściwie linię komputerową, która pokazuje przejazd najlepszego jak do tej pory panczenisty. Po przejechaniu mety Holender wzniósł ręce w górę, ale o wszystkim zadecydowała analiza komputerowa, bo okazalo się, że Polak i Holender mają identyczne czasy. Analiza wskazała, że wygrał Polak. Czas Bródki to 1:14.006, a czas Holendra - 1:45.009! Gratulujemy mistrzu!