Wczoraj niemal wszyscy podopieczni Bogdana Wenty (48 l.) spisywali się lepiej niż poprzednio. A jeden z nich przeszedł samego siebie. Tomasz Tłuczyński rzucił 11 bramek przy... 100-procentowej skuteczności!
30-letni lewoskrzydłowy długo uchodził za najsłabszy punkt podstawowej siódemki. Nie tylko nie mógł równać się ze Szmalem i z tercetem znakomitych rozgrywających (Lijewski, Tkaczyk, Bielecki), ale pozostawał w głębokim cieniu kolegów z pierwszej linii: Jurasika i Bartosza Jureckiego. Bramki zdobywał właściwie tylko z karnych. Ten element, który ćwiczy od siódmego roku życia, ma opanowany do perfekcji, ale z kontratakiem było już słabiej, a ze skutecznością w ataku pozycyjnym - bardzo źle. Tymczasem wczoraj trafiał wszystko i zasłużenie został wybrany na gracza meczu. Może wreszcie zasłuży sobie również na to, by mógł używać takiego samego pseudonimu jak jego ojciec.
- "Tłuku" to był twój tata, ty to najwyżej "Tłuczek" jesteś - dokuczał Tomkowi drugi trener kadry, Daniel Waszkiewicz. Z Tunezją Tomek zagrał tak, że jego ojciec Zbigniew, olimpijczyk z Moskwy i brązowy medalista mistrzostw świata 1982, mógł być z syna dumny.
Starcie z Tunezyjczykami Polacy wygrali jednak nie tylko dzięki skuteczności skrzydłowego TSV Hannover-Burgdorf. Znacznie lepiej niż w meczu z Macedonią funkcjonowała też nasza obrona. Duża w tym zasługa Artura Siódmiaka (34 l.), który powrócił do składu po wyleczeniu kontuzji.