- Wisi nad naszą ekipą jakieś fatum w tych mistrzostwach. A ja mam ogromnego kaca moralnego - nie krył Sudoł w rozmowie z "Super Expressem". - Wiele sobie obiecywałem po tym starcie. Wykonałem o wiele większą pracę treningową niż w poprzednich latach i bardzo dobrze czułem się na tutejszej trasie. Szło mi się super. Do połowy dystansu nie było żadnych bólów. Ale potem iść się nie dało.
Wicemistrz Europy z 2010 r. naciągnął ten mięsień jeszcze w marcu. Po tygodniu przerwy i serii zastrzyków dało się dalej trenować, bo ból odzywał się na trasie dopiero po ok. 35 kilometrach.
- Dlatego byłem przygotowany, żeby tutaj walczyć, z nadzieją, że przemęczę się na ostatnich 10 kilometrach, może trochę więcej - dodał smutno Sudoł.
Zwyciężył Siergiej Bakulin przed Denisem Niżegorodowem (obaj Rosja).