- Najpierw było dramatycznie źle, potem ciut lepiej, a potem znów słabo - opisał kulomiot dwa miesiące swoich tegorocznych startów. - Technika pchania daleko odbiega od tego, czego bym chciał. Szwankuje głównie doślizg do półobrotu w kole, a za nim idą kolejne błędy. Od miesiąca potrafię już "uderzyć" ramieniem, ale popełniam masę innych błędów. Pewnie wynika to z tego, że po operacji łokcia miałem mniej treningów.
Ale Majewski, chłopisko ponaddwumetrowe, nie byłby sobą, gdyby się zniechęcił.
- Na los się nie złoszczę, choć na siebie zły jestem często. Pracujemy teraz z trenerem Henrykiem Olszewskim w Spale i wałkujemy technikę, żebym w drugiej połowie sezonu często pokonywał barierę 21 metrów - wyraził nadzieję na przyszłość. - Sił dodaje mi... słaby poziom tej konkurencji w tym roku. Poza Amerykanami Whitingiem i Hoffą rywale pchają średnio. Za tydzień wystartuję w mistrzostwach Polski, a sprawdzian formy będzie dopiero na przełomie lipca i sierpnia.
Przeczytaj koniecznie: Zbigniew Boniek zaprzecza: Nie ma żadnego konfliktu z Koseckim
Mistrz celuje na razie w 21 metrów, liczbę równą "oczku" w popularnej grze karcianej.
- Czasami grywałem w black- jacka i zdarzało się, że wypadło mi "oczko" - wyznał. - Ale to w pchnięciu kulą zaliczyłem aż 62 starty z wynikiem 21 metrów i więcej. I do tego chciałbym powrócić. A czy jestem w stanie dojść do 21,5 metra? Na razie to jeszcze zagadka. Musiałbym dobrze przepracować obecny miesiąc treningów i dobrze pchać podczas zawodów.
Do mistrzostw świata w Moskwie (10-18.08) pozostało jeszcze sporo czasu. Eliminacje i finał konkursu kuli wyznaczono na 15 i 16 sierpnia. Mistrz olimpijski nie broni w tej imprezie żadnej pozycji - dwa lata temu w Daegu był dziewiąty.