Nie mamy słów, by opisać to, co wyczynia Cristiano Ronaldo. Nie minął półmetek sezonu, a on zdążył się już zapisać na swoim koncie ćwierćsetki goli. Jeśli utrzyma dyspozycję - a czemu nie miałby utrzymać? - i ominą go kontuzje, rekord Lionela Messiego (50 bramek w sezonie 2011/12) minie w okolicach marca. Później w Hiszpanii lepszego już od niego nie będzie. Pozostaną historyczne rekordy na Starym Kontynencie. I dopiero wtedy zaczie się zabawa.
Cristiano Ronaldo z erekcją na pomniku [ZDJĘCIA]
Portugalczyk do świąt Bożego Narodzenia strzelał średnio 1,8 gola na mecz. Średnia niewiarygodna, zapierająca dech w piersiach, ale... wciąż nie ponad czasowa.
Taki Fernando Peyroteo. Kojarzycie? Rodak gwiazdy "Królewskich". Legenda Sportingu Lizbona z lat 40. Zapewne idol z czasów młodości Eusebio. W meczach ligowych wybiegał na boisko 197 razy i w tym czasie drogę do bramki rywali znajdował razy... 330. 330! I tak przez całą karierę. Średnią wykręcił lepszą niż Pele, Ferenc Puskas czy Romario. Najzabawniejsze, że nie jest nawet absolutnym rekordzistą Portugalii. W sezonie 1973/74 niejaki Hector Yazalde zamienił się na kilka miesięcy w batalion artylerii i - też w barwach "Lwów" z Lizbony - ustrzelił 46 goli! Zaimponował prawie wszystkim. Tylko nie selekcjonerowi Argentyny Vladislao Capowi. Ten wziął snajpera na mundial do Niemiec i... posadził na ławce w inauguracyjnym meczu z Polską. Nie miał nosa. "Albicelestes" zebrali srogie lanie od "Orłów" Kazimierza Górskiego.
Deak - lepsza wersja Ferenca Puskasa
Nie był jedynym snajperskim geniuszem, z absolutnie nieudaną karierą reprezentacyjną. Ferenc Deak. Węgier. Niemal rówieśnik członków "Złotej Jedenastki" Gustava Sebesa. W latach 40. absolutnie najwybitniejsza jednostka w krajowej lidze. W sezonie 1945/46 dokonał czegoś wręcz niemożliwego. Rozegrał 26 spotkań, ale bramkarzy rywali pognębił... 66 razy! W prawdopodobnie najmocniejszej wówczas lidze na Starym Kontynencie! Miał tylko pecha. Tylko. W pewnym momencie kariery wybrał nie Honved Budapeszt, a Ferencvaros. Jeden był oczkiem w głowie komunistów, drugi symbolem węgierskiej prawicy. Nieakceptowalnym. Wygrywał. Ferencvaros z ligi więc wyleciał, zamienił się w klub związku zawodowego rolników, a Deak wylądował na zesłaniu. Tak dalekim, by Puskasowi i członkom narodowej kadry zwyczajnie nie przeszkadzać w zdobywaniu kolejnych trofeów.
Święta u Anny i Roberta Lewandowskiego. Co znajdzie się na stole?
Na wschodzie Europy podobnych absurdów było więcej. Eduard Strielcow przed skończeniem pełnoletności był już królem strzelców w Związku Radzieckim i stanowił o sile rodzącej się potęgi radzkieckiej kadry. Chciała go armia (CSKA Moskwa) i KGB (Dynamo Moskwa). Zawziął się, że zostanie w Torpedo. Na efekty długo nie czekał. Najpierw wyleciał z reprezentacji, a później powędrował do łagru. Co ciekawe - po siedmiu lat ciężkich robót zdążył jeszcze poprowadzić ukochaną drużynę do krajowego mistrzostwa. Strzeleckich rekordów jednak nie pobił.
Europa wschodnia zamyka biznes o nazwie "Złoty But"
Inni okazali się bardziej skorzy do współpracy. Właśnie absurdalne wyniki niektórych snajperów z Gruzji czy Rumunii (patrz Dorin Mateut. Jeden wielki sezon, ale za to jaki - 43 trafienia dla Dinama Bukareszt) spowodowały, że na początku lat 90. zrezygnowano z przyznawania nagrody Złotego Buta. Zwyczajnie istniało podejrzenie, że niektórzy panowie strzelają gola za golem, bo komuś z wysokich szczeblów władzy na tym zależało. I odpowiednio motywował przeciwników, by odpuścili sobie krycie.
Więcej szczęścia miał Dixie Dean. Urodził się bowiem w najodpowiedniejszym miejscu by zostać piłkarską legendą - na Wyspach Brytyjskich. A że dodatkowo talent miał spory, to na przełomie lat 20. i 30. wyrósł na prawdopodobnie najlepszego snajpera na świecie. A już na pewno najskuteczniejszego. Nie wierzycie? Sezon 1927/28: w barwach Evertonu napastnik reprezentacji Anglii w 39 meczach spoliczkował rywali... 60 razy. Wystarczyło do tego, by klub z Liverpoolu sięgnął po jedne ze swoim dziewięciu krajowych mistrzostw. A Deanowi wciąż było mało. Cztery lata później "The Toffees" jako... beniaminek znowu okazali się najlepsi, a ich napastnik tym razem skończył sezon z liczbą piętnastu goli mniej.
Święta u Andrzeja Gołoty. Pierwsze bez boksu!
Josef Bican - prawdziwy sportowiec renesansu
W strzeleckich rekordach równać się mógł z nim chyba tylko sześć lat młodszy Josef Bican. O reprezentancie Austrii, a później Czechosłowacji, więcej usłyszeć można jednak legend, niż prawdziwych informacji. Fakty? W ciągu kariery ustrzelił przynajmniej 643 bramki. Rekord? W 1944 w barwach Slavii Praga trafiał 57 razy. No i czas na setkę. 10,8 sekundy! Wówczas mógł spokojnie startować na igrzyskach olimpijskich. Dzisiaj? Pewnie wciąż byłby nieuchwytny dla rywali. A już na pewno mógłby być wzorem dla obecnych "gwiazdek". Kiedyś jeden z dziennikarzy - utrzymujący, że to prawda - zapytał go, dlaczego zaprzecza jakoby w ciągu kariery udało mu się zaliczyć 5000 trafień. Odpowiedź go rozbroiła: - Jak bym wyglądał, gdybym stwierdził, że strzeliłem pięć razy więcej goli niż Pele?
Cóż, mamy wrażenie, że Cristiano Ronaldo o swoich rekordach poinformuje nas jako pierwszy. Przynajmniej w trakcie wykonywania "cieszynki".
TOP 8: najlepszych strzelców ligowych w historii:
1. Ferenc DEAK (Węgry, Szentlorinci) - 66 goli w sezonie 1946/47
2. Dixie DEAN (Anglia, Everton) - 60 goli w sezonie 1927/1928
3. Ferenc DEAK (Węgry, Ferencvaros) - 59 goli w sezonie 1948/49
4. Josef BICAN (Czechosłowacja, Slavia Praga) - 57 goli w sezonie 1943/44
5. Gyula ZSELLENGER (Węgry, Ujpesti TE) - 51 goli w sezonie 1945/46
6. Lionel MESSI (Argentyna, FC Barcelona) - 50 goli w sezonie 2011/12
6. Josef BICAN (Czechosłowacja, Slavia Praga) - 50 goli w sezonie 1939/40
6. Ferenc PUSKAS (Węgry, Honved Budapeszt) - 50 goli w sezonie 1947/48
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail