Przemysław Niemiec

i

Autor: East News

Tour de France. Przemysław Niemiec: Udział w Tour de France to marzenie każdego kolarza

2013-06-14 5:00

Chłopaki, którzy już jechali w Tour de France, mówią, że jest tak morderczy, że więcej nie chcą już w nim uczestniczyć. Ale za rok znów wracają na trasę. Na tym polega magia Wielkiej Pętli. W tym roku wreszcie sam ją poczuję - cieszy się polski kolarz włoskiej grupy Lampre-Merida Przemysław Niemiec (33 l.), który zajął 6. miejsce w Giro d'Italia, a teraz zadebiutuje w najsłynniejszym wyścigu świata (od 29.06 do 21.07).

"Super Express": - Z wielkim entuzjazmem opowiada pan o Tour de France...

Przemysław Niemiec: - …bo udział w nim to marzenie każdego kolarza. Za długo czekałem na jego spełnienie, by teraz zrezygnować. Gdybym nie wystartował w jubileuszowej setnej edycji tej imprezy, żałowałbym tego do końca życia.

- Wytrzyma pan? Zregenerował pan siły po morderczym trzytygodniowym Giro d'Italia?

- Po Giro zabrałem żonę i synka do Włoch. Przez sześć dni nawet nie dotykałem roweru. Włoska kuchnia, zwiedzanie, totalne lenistwo. Podładowałem akumulatory, bo teraz u siebie na Podbeskidziu bez problemów pokonuję codziennie po 150 km.

- Odpoczynku nie przerywały kontrole antydopingowe?

- Kontrolerzy potrafią zapukać do drzwi przed szóstą rano. Przez ostatnie trzy lata miałem ponad czterdzieści testów krwi i moczu. Ale teraz, kiedy każdy kolarz ma paszport biologiczny, dokładnie nas monitorujący, to i kontrole nie są tak niespodziewane. Zresztą, można się do nich przyzwyczaić.

- Jak wygląda menu kolarza w trakcie wyścigu?

- Mamy dwa bidony z wodą i napojami energetycznymi, a w kieszonkach… takie malutkie bułeczki z dżemem lub z szynką. Tym się żywimy na trasie. Batony energetyczne jemy dopiero pod koniec ścigania, gdy zaczyna brakować sił.

- Kolarze są przesądni?

- Ja nie mam żadnych amuletów. Jestem wierzący, więc wyścig zaczynam od przeżegnania się. Poza tym na łańcuszku noszę złotą blaszkę z wygrawerowanymi imionami żony i syna. Czuję się lepiej, gdy chociaż w tak symboliczny sposób mam ich przy sobie. Wierzę, że w Tour de France też mi pomogą.

Najnowsze