"Super Express": - Ze względu na obawy przed zamachami odwołano mecz towarzyski Belgia - Hiszpania. To dobra decyzja?
Włodzimierz Lubański: - Jest wojna, a w czasie wojny się nie gra. Za dużo tropów prowadzi z Paryża do Brukseli, aby nie zareagować. Przecież w dzielnicy Molenbeek prowadzono wielką, nieudaną obławę na człowieka, którego uważa się za mózg ataków we Francji. Ten terrorysta wciąż jest na wolności, nie wiadomo, ilu jeszcze ich się tu czai, więc gra w takich warunkach nie ma sensu. Najpierw trzeba opanować sytuację.
- Pan od lat mieszka w Belgii, choć nie w Brukseli. W pana okolicy widoczna jest ta multikulturowość?
- Jest, i to bardzo. 30-40 proc. ludzi wokół mnie ma pochodzenie arabskie. Co teraz? Wiadomo, że pierwszy odruch jest taki, iż trochę z niepokojem na nich się patrzy. Niestety, zwariowanych jednostek jest na tym świecie zdecydowanie za dużo.
- Euro 2016 powinno się odbyć we Francji?
- Tak, ale do tego czasu musi tam być zaprowadzony porządek. Byłem na igrzyskach olimpijskich w 1972 roku, gdzie zamordowano izraelskich sportowców. Wtedy zadawano sobie te same pytania. A jednak zawody kontynuowano, sport zwyciężył. Euro we Francji też będzie wygraną sportu.
Zobacz: Trener Belgów o odwołanym meczu z Hiszpanią: Życie ludzkie jest ważniejsze od futbolu [WIDEO]
- W grudniu 1978 roku pan też był celem zamachu.
- Mogło się to dla mnie skończyć tragicznie. Na cel wzięli mnie członkowie flamandzkiej neonazistowskiej organizacji, których kolega trafił do polskiego więzienia za przestępstwo. Wpadli na pomysł, że porwą w Belgii znanego Polaka i będą chcieli doprowadzić do wymiany. Na kilka tygodni przed atakiem zmieniłem mieszkanie, zostawiając jednak ten sam numer telefonu. Wydzwaniali, żeby się upewnić, czy jestem w domu, aż w końcu zaatakowali. Tyle że tamte lokum przejął po mnie czeski trener, do którego strzelili przy próbie wdarcia się do środka. Ze względów bezpieczeństwa na dwa tygodnie wróciłem wtedy do Polski, ale szybko ich złapano i mogłem znów grać w Lokeren.
- Lewandowski ma już w kadrze 73 mecze i 34 gole. Wyprzedzi pana na liście strzelców wszech czasów?
- Lewandowski mnie nie przebije, bo ja strzeliłem 48 goli w 75 meczach, a moją międzynarodową karierę zakończyła kontuzja. "Lewy" takiego bilansu nie będzie miał nigdy. Gdyby było inaczej, pierwszy ściągnąłbym czapkę z głowy. Ale rozgrywając wiele meczów, w końcu zostanie pewnie numerem jeden wśród strzelców kadry. Potencjał ma ogromny. A "Złota Piłka"? Myślę, że będzie w pierwszej piątce.