Uzyskała go w pierwszej kolejce, po której zajmowała 3. lokatę. Potem rywalki zepchnęły ją niżej. Triumfowała Rosjanka Łysienko - 77,13 m, przed Niemką Heidler - 76,06.
- Pierwszy rzut wykonałam na 75 procent. A potem chciałam przyłożyć - nie ukrywała Anita po finale. - Nie udało się, zapewne głównie z powodu braku odpowiedniej ilości treningów po naderwaniu mięśnia brzucha w lutym. Myślę, że wystartowałam na czwórkę i mogę być zadowolona. W końcu to był mój trzeci start w tym roku i po zaledwie trzech miesiącach treningu. Dobrze, że nie wygrała Heidler, tylko Łysienko, bo Niemka była bardzo pewna siebie - nie kryła swoich odczuć Anita.
Trener Krzysztof Kaliszewski był wyraźnie rozczarowany. - Myślałem, że najgorsze za nami, gdy dwa tygodnie temu na treningu Anita rzuciła 76,10 m. W finale dałoby to medal. Zamiast tego przyplątały się bóle pleców, które trzeba było leczyć, a trening ograniczać - zdradził.
Szymon Ziółkowski, który tydzień wcześniej zajął 7. miejsce w młocie mężczyzn, był bardziej dosadny:
- Ja rzucałem tu do d..., zaś Anita rzucała słabo - ocenił.