Szokujące jest to, że największy wkład w położenie naszych zapasów na łopatki mieli... złoci medaliści olimpijscy z Atlanty: trener kadry Ryszard Wolny (47 l.), jego asystent Włodzimierz Zawadzki (49 l.) oraz nadzorujący zapasy klasyczne w PZZ wiceprezes Andrzej Wroński (51 l.). A ich działalność firmował prezes PZZ Grzegorz Pieronkiewicz (41 l.).
Po MŚ w Las Vegas w październiku 2015 roku pożegnali się z posadami Wolny i Zawadzki. Kadrę przekazano Andrzejowi Maksymiukowi, ale i on nic nie zdziałał. - Dlaczego nie podał się do dymisji Andrzej Wroński, który wszystko nadzorował? - dziwi się były mistrz świata Roman Wrocławski (61 l.).
Wrońskiego broni jego szef, prezes Pieronkiewicz (broniąc przy okazji siebie samego). - Wroński nie wchodził w kompetencje trenerów. Jako zarząd zrobiliśmy wszystko, by reprezentantom i kadrze szkoleniowej nie brakowało ptasiego mleka - mówi.
Były trener kadry Ryszard Wolny też czuje się niewinny. - Nie pozwolono mi dokończyć pracy - twierdzi i atakuje Wrońskiego: - Zdradził mnie i Włodka Zawadzkiego. Przyjeżdżał na zgrupowania, brał diety, a potem najgłośniej krzyczał, żeby nas zwolnić.
Ale ani Pieronkiewicz, ani Wroński nie podali się do dymisji. - A czy ja jestem prezesem stylu klasycznego, czy Polskiego Związku Zapasów? Wolniacy, kobiety i mężczyźni uzyskali osiem nominacji olimpijskich. To sukces! - broni się Pieronkiewicz.
Załamany jest twórca potęgi polskich zapasów klasycznych Janusz Tracewski (79 l.). - O tym, żeby oddać kadrę Wolnemu, zdecydowały układy na szczeblu kierownictwa związku - twierdzi. - Ostrzegałem, że nie można zostawiać go samego, pozwolić, żeby trenerskiego fachu uczył się na reprezentacji. A prezes odpowiadał, że trzeba mu dać szansę, żeby się wykazał. No to się wykazał, pogrzebał naszą dyscyplinę.
Tracewski nie oszczędza ostatniego polskiego medalisty w zapasach klasycznych Damiana Janikowskiego (brąz IO w Londynie): - Jest najbardziej negatywnym przykładem tej kadry i rządów Wolnego. Wszystkich nas oszukał. Miał pociągnąć drużynę, a ją demoralizował. Jak mógł mówić, że jego marzeniem są walki w MMA?! Brał pieniądze z klubu, ze związku, a myślał o czymś innym?!
Według Tracewskiego jedynym ratunkiem jest zatrudnienie na stanowisku trenera kadry człowieka, który porwie zawodników, zarazi ich entuzjazmem i wiarą. - W 1969 roku, kiedy przejmowałem kadrę, też nie było sukcesów. A 4 lata później był Teheran i dwa mistrzostwa świata. Cały świat nam się wtedy kłaniał. A teraz praca tylu pokoleń zawodników została zniszczona - denerwuje się człowiek legenda polskich zapasów.