Koniec roku to - przynajmniej w teorii - znakomita okazja by podsumować całe 12 miesięcy w światowej piłce. Tylko, że sensu ma to tyle, co zimowe przekopywanie ogródka. Wiosenne wydarzenia to już historia. Minęło okno transferowe, zmienił się układ sił i - co najważniejsze - postawione przed drużynami cele. Trudno karać kogoś za to, że wiosną grał o frytki i dopiero we wrześniu na dobre włączył się do ambitnej walki. Stąd też nasza decyzja - podsumowujemy tylko wydarzenia pierwszej części sezonu 2013/2014. Cztery gole Lewandowskiego? Było. Monachijski walec w Katalonii? Historia. Genialny Luis Suarez - na tym możemy się skupić. Zaczynamy od goalkeeperów!
Bramkarze
Stara prawda, nie tylko polskiej myśli szkoleniowej, mówi, że budowę solidnej drużyny zacząć należy od bramkarza. Jak gość lubi obrywać piłką, to nawet najbardziej nieudolna zgraja kopaczy co jakiś czas punktuje. Taka - brutalnie brzmiąca - gwarancja kilku wymęczonych remisików. Problem w tym, że ocenianie bramkarzy do łatwych nie należy. Taki Victor Valdes po zakończeniu kariery mógłby napisać książkę: 'jak zarobić i się nie narobić, a dodatkowo osiągnąć sukces'. Mając utalentowanych kolegów, prędzej nabawisz się zapalenia płuc, niż wykonasz kilka efektownych parad.
Piłkarskich wczasowiczów więc odrzucamy. Choćby Manuela Neuera. Podziwiamy talent Niemca, jego nieprawdopodobny potencjał, ale Niemiec w ostatnich tygodniach wydawał się mocno rozkojarzony. Na tyle, że w niektórych meczach stanowił największe zagrożenie pod swoją bramką. A to się gdzieś zapatrzył, a to podał przeciwnikowi, a to znowu zawiodła komunikacja - bramkarz Bayernu jest najpewniej najbardziej uzdolnionym fachowcem na Świecie, ale wydaje się, że im mniej ma roboty, tym więcej popełnia błędów. Jak strażnik miejski: w roku szkolnym bezbłędnie wychwytujący nieletnich palaczy, w wakacje znudzony - bezprawnie działający - ruchomy fotoradar.
Szukając najlepszego, przede wszystkim staramy się znaleźć najskuteczniejszego. To zdaje się być dość oczywiste. Teoretycznie takim jest Morgan De Sanctis, którego nie chciano w Napoli, a w Romie przeżywa siedemnastą młodość. Zaledwie 7 wpuszczonych bramek to znakomity rezultat, ale trudno nie zauważyć, że akurat w przypadku drużyny z Wiecznego Miasta to przede wszystkim to zasługa odpowiednio dobranej taktyki. Defensywa? Monolit. Środek pola? Banda pracusiów. Atak? Kto pobiegnie, to jego.
Hiszpańskie media: Marc-Andre ter Stegen następcą Victora Valdesa
Roma Luisa Enrique miała grać pięknie. I rzeczywiście - pewnie nawet pożar Rzymu nie był tak efektowną katastrofą. Zdenek Zeman wymyślił sobie huraganowe ataki. Skończyło się na tornadzie we własnym polu karnym. Rudi Garcia kompletnie odwrócił akcenty w grze. Najpierw zero z tyłu, a potem się zastanowimy. Rzymianie jesienią nie przegrali, a dzięki dwunastu zwycięstwom są wiceliderem.
Skoro nie De Sanctis, to kto? Vincent Enyeama! Absolutna gwiazda ligi francuskiej i Lille. 19 występów, 8 straconych bramek, ale przede wszystkim - aż 14 razy zachowane czyste konto. To dzięki niemu biedne Lille wciąż wytrzymuje tempo narzucone przez miliarderów z Monte Carlo oraz Paryża i na wiosnę powalczy o tytuł mistrzowski. Nigeryjczyka nie może się nachwalić szkoleniowiec Rene Girard, my zastanawiamy się czy za pół roku bramkarski bohater jesieni spróbuje powalczyć z legendą Kameruńczyka Thomasa N'Kono i jak on - przejść do annałów światowych Mundiali?