Taki wypadek zdarzył jej się po raz pierwszy podczas zawodów. Mistrzyni świata nie dokończyła walki o zwycięstwo w sopockim mityngu "Tyczka na molo". Z głęboko rozciętą lewą dłonią, zawieszoną na temblaku, pojechała do szpitala. Wcześniej oddała pięć skoków, w tym dwa udane: zaliczyła 440 cm w pierwszej próbie i 460 w trzeciej. Konkurs ukończyła na drugim miejscu.
- Dziękuję wszystkim kibicom i liczmy na to, że moja przerwa w skakaniu nie będzie długa - powiedziała Rogowska przez mikrofon, zanim opuściła arenę mityngu. W szpitalu trzeba było założyć jej kilka szwów na rozciętej skórze dłoni.
Patrz też: Rogowska najlepsza na świecie
W pięknym słońcu Sopotu triumfowała Niemka Martina Strutz - 4,70. Prawie 30-letnia obecnie zawodniczka jeszcze do ubiegłego roku miała skromny rekord życiowy - zaledwie 4,52. W tym roku umięśniona jak mężczyzna tyczkarka zaczęła skakać jak natchniona. W Sopocie próbowała nawet poprawić o 1 cm rekord Niemiec, atakując 4,78 m. Jeszcze bez powodzenia...
Monika Pyrek zaliczyła 4,40 i zajęła 4. lokatę. Ona też została uderzona sprzętem podczas skoku. W czoło uderzyła ją spadająca poprzeczka w drugiej próbie na wysokości 450 cm.