Żegnaj, Piotrze!

2010-04-12 2:56

Znałem Go ponad 40 lat i nagle Go nie ma, odszedł... Trudno sobie teraz wyobrazić polski sport bez Piotra Nurowskiego. Pierwsze wspomnienia. Ja zaczynałem studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, On je kończył. Mieszkaliśmy wtedy na największym studenckim osiedlu w Polsce, na Jelonkach w Warszawie, w drewnianych domkach pozostawionych przez rosyjskich budowniczych Pałacu Kultury

Piotr był wtedy szefem studenckiego radia, mieszczącego się w klubie "Karuzela", co sobotę prowadził "papierosowy koncert życzeń". Każdy mógł przyjść do studia i za paczkę papierosów zamówić ulubioną piosenkę (przeważnie dla dziewczyny). Piotrek zapowiadał piosenki, przekazywał dedykacje. Wszyscy już wtedy znali "Nurka". Jak nie osobiście, to ze słyszenia.


- Nie uwierzysz, ale dzięki temu, że facet z urzędu nadzoru lotniczego zapamiętał mnie z tych "papierosowych koncertów życzeń" sprzed 40 lat, mogłem szybciej załatwić zezwolenie na loty dla helikoptera, który zakupił Polsat. Nie pamiętał mnie jako ministra, prezesa, biznesmena, ale z "papierosowych koncertów życzeń" - opowiadał ze śmiechem, gdy wspominaliśmy przy winku te stare jelonkowskie czasy na urodzinach Maćka Petruczenki.

Potem wielokrotnie spotykaliśmy się na zawodach sportowych, lekkoatletycznych, bokserskich, igrzyskach olimpijskich w Turynie, w Pekinie. Zawsze uśmiechnięty, wulkan energii, pomysłów.

Był człowiekiem sukcesu. I w biznesie, i w sporcie, jako najmłodszy w Europie prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i jako prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Ludzie sukcesu częściej zawdzięczają swe osiągnięcia wadom niż zaletom. Piotrek zawdzięczał je zaletom. Tej energii, pomysłom, uśmiechowi...

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze