Przed laty Bruno był jednym z czołowych bramkarzy ligi brazylijskiej. Nie tylko bronił rzuty karne, ale nawet sam potrafił strzelać gole. Znakomicie prezentował się w barwach Atletico Mineiro oraz Flamengo i choć nigdy nie spróbował swoich sił w innym kraju, to uważano go za całkiem niezłego fachowca między słupkami. Sęk w tym, że w parze z umiejętnościami piłkarskimi nigdy nie szedł spokój w życiu prywatnym
Brazylijczyk wdał się w romans z aktorką i modelką Elizą Samudio. Choć miał żonę i dziecko, nie przeszkadzało mu to w spotykaniu się z inną kobietą. Problemy zaczęły się, gdy kochanka zaszła w ciążę. W czerwcu 2010 roku została ona zamordowana, jej ciało poćwiartowano, kości zakopano, a resztę rzucono psom. Sąd uznał, że ogromny udział w tej bestialskiej zbrodni miał sam Bruno, który miał zlecić morderstwo.
Skazano go na dwadzieścia dwa lata więzienia, ale po pewnym czasie jego obrońcy wnieśli apelację, na skutek której brazylijski bramkarz wyszedł zza krat już po siedmiu latach. Długo nie pozostawał bezrobotny, bo podpisał kontrakt z drugoligową drużyną Boa Esporte. Taki ruch wywołał sporo kontrowersji i dyskusji wśród kibiców. Jedni krytykowali klub za propozycję umowy przestępcy. Inni twierdzili, że swoje winy już odpokutował i może z czystym sumieniem grać.
Teraz jednak wszystko wskazuje na to, że Bruno wróci za kraty. Sąd Najwyższy poinformował o odwołaniu decyzji o zawieszeniu kary, a agencja AFP informuje nawet, że piłkarz ma trafić do więzienia ze skutkiem natychmiastowym. Wygląda więc na to, że tym razem się już nie wywinie. - Czuję ulgę, bo jego opuszczenie więzienia z uśmiechem na twarzy było odrażające - powiedziała matka ofiary w rozmowie z brazylijskimi mediami, które dodatkowo podają, że zawodnik miał się już zjawić w zakładzie karnym.