- Macie jakiś sposób na Zaksę? W sezonie zasadniczym musiała się z wami namęczyć, wygrywała dopiero po tie-breakach.
- Nie wiem, czy ktoś może powiedzieć, że ma sposób na Zaksę. Na pewno można ich nadgryźć zagrywką. To jest decydujący element przeciwko takiej drużynie, bo przy dobrym przyjęciu rozgrywający rywali Ben Toniutti robi, co chce. No i mamy jeszcze czarnego asa w rękawie...
- .Salvadora Hidalgo Olivę, lidera waszego zespołu.
- Wszyscy myśleli, że chłopak poszaleje sobie przez parę kolejek, przeciwnicy go szybko rozpracują i zgaszą. A on pokazał przez cały sezon, co jest wart i stał się odkryciem ligi. To jest facet uwielbiający grę polegającą na dużym ryzyku, na emocjach, czasem nawet wariactwie, ale pozytywnym. To wulkan energii, który nas napędza. Także dzięki temu nie boimy się nikogo i wiemy, że możemy wygrać z Zaksą.
- Przed półfinałem ćwiczyliście pewnie serwis mocniej niż zwykle. Kto puszcza najmocniejsze bomby?
- Salvador miewa zagrywki po 120 i więcej kilometrów na godzinę, ale ja staram się nie odstawać. Dochodzę do 115, to więcej, niż miałem na początku sezonu. Najważniejsza dla mnie będzie jednak regularność, bo potrafię puścić pięć asów z rzędu, a w następnym meczu zepsuć połowę serwisów.
- Trafiliście na Zaksę, na którą nikt trafić nie chciał. Ostatnio jednak mistrzowie Polski dostali lanie w Rzeszowie. Może są w lekkim dołku?
- Od pewnego czasu mieli pewne pierwsze miejsce, równie dobrze mogli odpoczywać na boisku i nic by się nie stało. Nie przywiązywałbym wagi do tego wyniku. To znakomity zespół, w którym występują prawie sami reprezentanci. Jeśli patrzeć po wynikach, to najlepszym rywalem dla nas byłaby Resovia, bo z nią w lidze wygraliśmy dwukrotnie. Ostatnio jednak ten zespół wygląda coraz lepiej, więc kto wie, co jest teraz dla nas najlepsze. Równie dobrze może się zdarzyć, że to rzeszowianie odpalą w play-off i pozamiatają.