Zaczęło się rok temu w Gdańsku, gdzie ekipa włoskiego szkoleniowca wywalczyła pierwszy medal LŚ - brąz. Potem było kolejne 3. miejsce - w mistrzostwach Europy, a wreszcie druga lokata w Pucharze Świata, dająca olimpijski awans. W Sofii biało-czerwoni po raz pierwszy w historii doszli do finału tej prestiżowej imprezy, w której triumfator otrzymuje milion dolarów.
- Kiedy dzisiaj o tym pomyślałem, powiedziałem do siebie: "OK, teraz sytuacja jest już naprawdę poważna". Zrobiliśmy to, co sobie założyliśmy. To niesamowite, jestem bardzo szczęśliwy - mówi Anastasi. - Każde podium dużego turnieju jest wielkim wyczynem, ale finał to już całkiem co innego. Cieszę się z wyniku chłopaków, tym bardziej że na treningach i zgrupowaniach wiele od nich wymagam. Nie mają ze mną lekko.