- Ale jeśli zagramy na wysokim poziomie, tak jak to robimy ostatnio, wynik sam do nas przyjdzie.
Reprezentanci Polski w poniedziałek polecieli przez Stambuł do Izmiru, gdzie rozgrywają mecze grupowe. A jak pójdzie im dobrze, mogą tam zostać do samego finału ME...
- Wiem, że wszyscy chcieliby usłyszeć z moich ust deklarację zdobycia medalu, najlepiej złotego, ale ja tego nie powiem - kontynuuje "Zibi", najbardziej zadziorny gracz reprezentacji. - Lepiej jechać do Izmiru z umiarkowanymi nastrojami i wrócić w hurraoptymizmie niż ruszać do walki z nie wiadomo jakim nastawieniem i wrócić ze smutnymi minami - przekonuje siatkarz, który w przyszłym sezonie będzie grał w rosyjskim Gazpromie Surgut.
Polacy grają w grupie z Francją, Niemcami i Turcją. Trzy drużyny awansują do kolejnej rundy, gdzie trafiają na trzy zespoły z czwórki: Grecja, Słowacja, Słowenia, Hiszpania. Potem jest już półfinał. Droga do niego wydaje się więc stosunkowo łatwa. Polacy ostatnio pokonywali i Francję, i Słowację, i Słowenię, i Hiszpanię. W żadnym z tych spotkań nie mieli większych problemów z odniesieniem zwycięstwa.
- Mamy prosty cel: w każdym spotkaniu wyjść na boisko i zwyciężać - zapowiada Bartman. - Najważniejszy będzie pierwszy, czwartkowy mecz z Francuzami. Takie otwierające turniej gry są zawsze trudne, ekipy nie są jeszcze pewne swojej dyspozycji. Znamy jednak Francję dobrze, wygraliśmy z nimi niedawno, znamy ich taktykę. Jedziemy do Turcji nie tylko żeby pokonać trójkolorowych, ale wygrać grupę. A pierwszy mecz może nawet ustawić nam cały turniej.
Równie ważne może być drugie spotkanie, z prowadzonymi przez Raula Lozano Niemcami. A któż lepiej zna naszych graczy niż były trener reprezentacji Polski...
- Niemcy na pewno będą świetnie przygotowani do meczu z nami - uważa Bartman. - Raul pracował z większością chłopaków. To będzie dla niego prestiżowy mecz, bo gdy ktoś rozstaje się z jakimś zespołem, chce potem udowodnić, że to była błędna decyzja. Ja też będę miał coś do udowodnienia Raulowi, jeśli tylko dostanę swoją szansę na parkiecie - komentuje "Zibi".