Jeszcze 24 godziny wcześniej trener Skry Jacek Nawrocki (45 l.) był w fatalnym humorze. - Czarny sen trwa – powiedział po pierwszym meczu finału. Jego drużyna przegrała 2:3 i straciła przewagę własnego parkietu.
Przeczytaj koniecznie: Finał PlusLigi: Jastrzębie lubią tie-breaki
Na szczęście dla bełchatowian, kolejna noc była spokojniejsza. Być może dlatego, że szkoleniowiec Skry wyciągnął właściwe wnioski z ostatnich słabszych występów podopiecznych. W wyjściowej szóstce nie pojawił się więc w piątek grający bardzo słabo Francuz Stephane Antiga (34 l.), zmieniony przez o niebo skuteczniejszego Bartosza Kurka (22 l.).
Od razu było widać, że nie powtórzy się katastrofa gospodarzy z dwóch pierwszych setów czwartkowego spotkania. Skra była spokojna, skoncentrowana i grała skutecznie blokiem. Jastrzębianie nie byli w stanie odskoczyć w żadnej z partii. To raczej Skra częściej gubiła wypracowywaną przewagę.
W czwartym secie niewiele brakowało, by goście po raz drugi z rzędu doprowadzili do tie-breaka, ale po kilku piłkach meczowych świetnie dyrygujący zespołem Paweł Abramow (31 l.) i jego koledzy poddali się.
Najlepszym graczem meczu wybrano Mariusza Wlazłego (27 l.), który zdobył 20 pkt. Wiadomo już, że w finale PlusLigi odbędą się jeszcze co najmniej dwa mecze. Najbliższe – już 10 i 11 maja w Jastrzębiu. Dzięki jednej wygranej w Bełchatowie jastrzębianie są w uprzywilejowanej sytuacji.