"Super Express": - Po waszym dobrym występie w Gdyni wzrosły apetyty kibiców. Myślicie coraz poważniej o awansie do turnieju finałowego?
Katarzyna Skowrońska-Dolata (27 l.), kapitan reprezentacji Polski: - Trzy wygrane powinny nam wystarczyć, żeby znaleźć się w wymarzonym finale. Trzeba się do niego dostać, przecież zrobiłyśmy ważny pierwszy krok i szanse są duże. Możemy być zadowolone, bo po raz pierwszy w Polsce wygrałyśmy w niezłym stylu turniej Grand Prix, wcześniej zawsze było słabo.
- Co się zmieniło, od kiedy ostatnio występowała pani w kadrze?
- Codziennie się czegoś uczę w tej nowej dla mnie drużynie. Rok temu praktycznie nie grałam, a wcześniej był inny trener. Dopiero teraz odkrywam, jak to jest pracować pod kierunkiem Jerzego Matlaka. I te wrażenia są bardzo pozytywne.
- Niby to wczesny etap przygotowań do mistrzostw świata, ale chyba nie możecie narzekać na dyspozycję?
- Jesteśmy na dobrej drodze, ale oczywiście do stu procent nam daleko. Inna sprawa, że gdybyśmy teraz były w optymalnej formie, trzeba by się martwić. Na pewno mamy jeszcze spore rezerwy w grze obronnej. Czasem kuleje organizacja gry w defensywie i jej płynne połączenie z kontratakiem. We Włoszech nauczyłam się, że to obroną wygrywa się mecze.
- A jeśli chodzi o mistrzostwa świata...
- ...to wiedziałam, że padnie takie pytanie (śmiech). Ta drużyna naprawdę ma potencjał, są w niej indywidualności, siatkarki prezentujące wysokie umiejętności techniczne i mające fantastyczne warunki fizyczne. Pozostaje pracować i zgrywać się, a wtedy można być dobrej myśli przed mistrzostwami w Japonii. Zresztą ja zawsze jestem optymistką. Mój mózg nie zapamiętuje niepowodzeń i już wyrzucił z pamięci poprzedni, nieudany mundial.