– Jestem twórcą, prezesem, trenerem, organizatorem i sponsorem w jednym – śmieje się były reprezentacyjny środkowy w rozmowie z „Super Expressem”. – Oczywiście nie robię tego sam, mam współpracowników, przychylne są lokalne władze. Większość spoczywa na mojej głowie. Na co dzień ustalam coś telefonicznie z rodzicami, dbam o produkcję koszulek dla uczestników albo o dostawę wody do picia – wylicza „Plina”.
Działa od lata w rodzinnym Pucku i okolicach, ale chce się rozwijać. W planach jest festiwal siatkówki z udziałem gwiazd – kolegów Plińskiego z kadry.
– Mamy na razie pięć ośrodków, pod opieką będzie około setki dzieciaków, w każdym miejscu dwa razy w tygodniu odbywają się zajęcia. Chcę odciągnąć młodzież od komputerów, smartfonów i głupich pomysłów. – opowiada mistrz Europy z 2009 r. i wicemistrz świata z 2006 r.
I sam został „profesorem”. Prowadzi zajęcia, spotyka się z młodzieżą. – Kiedyś miałem w szkole tylko 45 minut, by zainteresować 180 dzieci, ale starałem się, by każdy coś wyniósł z lekcji – mówi „Plina”, który nie wyklucza, że w przyszłości zajmie się pracą trenera.
– Nigdy nie mów nigdy, moim zdaniem polscy zawodnicy powinni iść w tym kierunku. Wydaje mi się, że znam się trochę na siatkówce, nieskromnie powiem, że dużo widzę, potrafię analizować grę. Na razie spełniam się w innej roli i choć na początku sądziłem, że to mnie przerośnie, teraz mogę powiedzieć, że życie po siatkówce jest piękne.