"Super Express": - Kilka zwycięstw, parę nieoczekiwanych porażek, gra w kratkę. Spodziewał się pan, że tak to będzie wyglądało?
Ferdinando De Giorgi: - Podobnie jak inne drużyny, nie mieliśmy dużo czasu na przygotowania i treningi. Wahania formy są naturalne. Najważniejsze, że mam szansę sprawdzać drużynę w walce z najlepszymi. Większość meczów jest na styku, to dla mnie też rodzaj treningu.
- Co się panu podoba w grze drużyny najbardziej, a co najmniej?
- Zespół mi się podoba, bo ma wielki potencjał. Kluczem jest chęć siatkarza do pracy, szukania rozwiązań na parkiecie. Czasem się to uda, czasem nie, to nauka na przyszłość.
- Ligę Światową zaczęliście od pokonania Brazylii i Włoch. Zaskoczyło to pana?
- Nie była to jakaś wielka niespodzianka. Nie graliśmy idealnie, ale na tyle dobrze, żeby wygrać. Jeśli potem przegraliśmy z Iranem czy Bułgarią, to nie dlatego, że byliśmy zmęczeni, ale popełniliśmy parę błędów więcej, a decydowały 2-3 akcje.
- Sporo grają debiutanci Lemański i Śliwka. Nie bał się pan, że sobie nie poradzą?
- Nie bałem się, bo w nich wierzę. To dla nich pierwsze poważne doświadczenie międzynarodowe, ale pokazują, że wiedzą, o co chodzi w siatkówce.
- Znalazł pan już podstawową szóstkę reprezentacji?
- Nie mam stuprocentowej pewności. Chodzą mi po głowie pewne pomysły. Liga Światowa służy właśnie temu, by wyjściowa szóstka się wyklarowała.
- Lemański w pierwszym składzie to było ryzyko?
- Nie, bo ten chłopak nie boi się grać, nie ma obciążeń. Jest młody i dobrze mu zrobi rywalizacja, niech się sprawdza, ma się czego uczyć.
- Mecz z Kanadą był wyjątkowy, zmierzyli się obecny i były trener Polaków...
- To było specjalne spotkanie przede wszystkim dla Stephane'a Antigi, a nie dla mnie, bo ja dopiero zaczynam pracę. On musiał czuć większe emocje niż ja. Skupiłem się tylko na walce o zwycięstwo. Dużo bardziej denerwowałem się, gdy graliśmy przeciwko Italii.