Cały pierwszy mecz nowego sezonu (wygrany 31:30 z Balingen) Bielecki przesiedział na ławce rezerwowych. Tak zdecydował trener Ola Lindgren i kibice Karola zaczęli się martwić o formę Polaka. Niepotrzebnie. Spotkanie drugiej kolejki Bundesligi było popisem Bieleckiego.
- Sporo było stresu - opowiada "Super Expressowi" Bielecki. - Nic dziwnego, przecież jeszcze niedawno moja dalsza gra stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Chciałem wszystkim udowodnić, że jestem w dobrej formie i mogę grać bez oka. Jak każdy widział, wyszło chyba w porządku. Choć przyznaję, że czułem ogromne ciśnienie. To była jednak tylko chwila, potem skupiłem się już na grze.
Patrz też: Karol Bielecki: Moje nowe życie bez oka - ZDJĘCIA!
Bielecki czekał na tę chwilę od 11 czerwca, kiedy w starciu z Chorwatem Josipem Valciciem stracił oko. Wprawdzie wystąpił w kilku spotkaniach towarzyskich, ale wszyscy czekali na to, jak zaprezentuje się w oficjalnym spotkaniu.
- Bo mecz ligowy to zupełnie coś innego niż jakiś sparing. Kiedy grałem w sparingach, czułem na sobie wzrok kibiców. Bałem się, że jak popełnię błąd, to ktoś powie: "To dlatego, że nie ma oka". Z Goeppingen tego nie było, wszyscy życzyli mi bardzo dobrze. A po meczu skandowali moje imię. Bardzo się wzruszyłem. To jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu - wyjawia Bielecki.
11 goli to wynik, z którego byłby zadowolony nawet przed kontuzją. Koledzy z Loewen po meczu byli zachwyceni jego grą. Sławomir Szmal stwierdził nawet, że Bielecki zagrał jeszcze lepiej niż przed wypadkiem.
- Cóż, to był dobry mecz. Wiele razy powtarzałem, że chcę grać tylko wówczas, jeśli będę równie dobry albo lepszy niż przed 11 czerwca. Pierwszą bramkę strzeliłem szybko, bo już w 43. sekundzie. Nie zamierzałem czekać do 15. minuty - uśmiecha się.
Przeczytaj koniecznie: Grzegorz Tkaczyk: Bielecki mnie zaszokował
Bielecki twierdzi, że trener Lindgren nie złożył mu specjalnych gratulacji.
- Pogratulował każdemu z nas. I on, i ja wiemy, że jeśli mam grać, to muszę zapomnieć, że mam tylko jedno oko. Teraz szykuję się do turnieju kwalifikacyjnego do Ligi Mistrzów, który odbędzie się w weekend. Zamierzamy go wygrać. A ja się cieszę, bo pokazałem, że jeśli czegoś bardzo się chce, to można tego dokonać - kończy Bielecki.