Po krótkim urlopie dołączył do drużyny na zgrupowaniu w Spale, ale może jedynie przyglądać się zajęciom kolegów z boku. Chwilami tylko wskakuje na rowerek stacjonarny, by rozgrzać nogi. Po morderczym sezonie reprezentacyjnym i ligowym kolana Kłosa są w opłakanym stanie.
- To nie jest wynik ostatniego sezonu, ale trzech ostatnich lat - mówi "SE" siatkarz. - Trzy sezony złączyły się w jeden długi ciąg. Kolana mnie bolą, ale jestem już po dwóch zabiegach. Teraz się rehabilituję i pomału wracam do formy, mogę już pracować nad siłą. Mam nadzieję, że ból wkrótce ustanie, chociaż na razie lekarze nie potrafią podać dokładniejszej daty. Pracuję nad tym, żeby jak najszybciej wrócić do normalnego treningu i gry - dodaje środkowy Skry, który nie ma szans wykurować się do pierwszych meczów Ligi Światowej pod koniec maja.
Mariusz Wlazły odpiera ATAKI: Pieniądze zarobione w Katarze przekażę na swoją fundację
Na razie może się więc cieszyć jedynie z nieoczekiwanego powołania na kapitana reprezentacji Polski.
- Trener Stephane Antiga bardzo mnie zaskoczył wyborem - przyznaje środkowy kadry, przejmujący opaskę kapitańską od Michała Winiarskiego (32 l.), który pożegnał się z drużyną narodową. - Nigdy o tym nie marzyłem, nie sądziłem nawet, że się nadaję. Uważałem, że do tego stworzeni są gracze na innych, ważniejszych pozycjach. Poza tym myślałem, że kapitan powinien być starszy. Zaskoczenie było duże, ale miłe - podkreśla Kłos, który pobrał już krótkie korepetycje z kapitańskiej sztuki od poprzedników - Winiarskiego i Marcina Możdżonka (30 l.).
- Rozmawiałem o nowej funkcji z oboma. "Winiar" powiedział, że sobie poradzę. Skoro on sobie poradził, to ja też dam radę - śmieje się "Kłosik". - Wiem, że jemu zdarzało się zapomnieć podpisać protokół meczowy, ale ja na pewno nie zapomnę.