Zaskoczenia mieliśmy już od samego początku spotkania. Trener warszawian Andrea Anastasi w wyjściowym składzie dokonał trzech niespodziewanych zmian, wstawiając rezerwowych na rozegranie (Kozłowski), środek (Kowalczyk) i libero (Jaglarski). Włoski szkoleniowiec najpewniej chciał dać odpocząć eksploatowanym ponad miarę podstawowym siatkarzom i sądził, że nawet zmiennicy poradzą sobie z nisko notowanym rywalem. Mógł tak przewidywać, ale rzeczywistość okazała się brutalna.
Włoski trener Vervy się przeliczył. Portugalczycy, u których pierwsze skrzypce grał 37-letni atakujący Hugo Gaspar, nic sobie nie robili z teoretycznej różnicy klasy. Polska drużyna nie walczyła w swoim stylu, brakowało luzu i pewności w grze. Po dwóch setach przegrywaliśmy sensacyjnie 0:2, nie wychodząc w żadnej z partii z 20 oczek!
Anastasi zdał sobie sprawę, że grozi kompromitacja i sięgnął po swoich pierwszoszóstkowych Francuzów – rozgrywającego Brizarda i przyjmującego Tillie. Udało się wygrać seta, ale ekipa Benfiki poczuła krew i nie wypuściła wygranej z rąk.
Porażka Vervy może mieć spore konsekwencje w walce o awans z grupy D, biorąc pod uwagę fakt, że faworytem do kwalifikacji z pierwszego miejsca jest Perugia. Można wejść do ćwierćfinału LM także z drugiej pozycji, ale trzeba mieć wystarczająco dobry bilans, który Verva właśnie sobie popsuła.
Problemów warszawian uniknęli mistrzowie Polski, siatkarze Zaksy. Kędzierzynianie rozbili na wyjeździe belgijski Knack Roeselare 3:0 (25:17, 25:19, 25:21). Do szczęścia wystarczyło niespełna 70 minut gry.