Wlazły ma na koncie ze Skrą dziesiątki sukcesów, bez tego jednego. Był bohaterem mistrzostw świata 2014, ale nigdy nie wygrał Ligi Mistrzów, choć Skra zaliczyła aż trzy podejścia do złota w organizowanym przez siebie Final Four (2008, 2010, 2012).
Mariusz ma więc wciąż coś do udowodnienia w LM.
Trenerzy BIJĄ SIĘ o reprezentację kobiet
- O finale nie myślę, najpierw trzeba się do niego dostać - podkreśla ostrożnie atakujący Skry. - Ale stać nas na wszystko.
Schöps doskonale wie, jak smakuje europejski sukces klubowy. W 2007 r. wygrał LM w barwach niemieckiego VfB Friedrichshafen i wie, że faworyci nie zawsze zwyciężają.
- W tak krótkim turnieju liczy się forma prezentowana w danym dniu i dlatego, mimo że Zenit Kazań jest faworytem, to tak naprawdę nie ma pewniaka - uważa niemiecki atakujący Resovii, który cieszy się, że zagra w rodzinnym kraju. - Nie może być nic lepszego niż walka o tytuł w Berlinie - przekonuje, choć przyznaje, że siatkówka nie jest tu bardzo popularna. - Gdy idę przez centrum handlowe w Rzeszowie, jestem rozpoznawany. W Niemczech to się nie zdarza - opowiadał ostatnio pytany przez niemieckich dziennikarzy o fenomen popularności siatkówki w Polsce.
- Wlazły i Schöps to kluczowi siatkarze. Niby siatkówka to gra zespołowa, ale jak przychodzi do trudnej końcówki, a przyjęcie nie jest idealne, wiadomo, do kogo idą wszystkie piłki - uważa mistrz olimpijski Tomasz Wójtowicz (62 l.), były atakujący reprezentacji Polski. - Obaj radzą sobie z presją i nie trzęsą im się ręce w kluczowych akcjach, chociaż grają nieco inaczej. Schöps to niemiecka precyzja i umiejętność ataku w dowolny sposób. Wlazły to dynamika, wyskok, bombardowanie ponad blokiem i dobre trzymanie kierunków. Oglądanie pojedynku tak wybitnych indywidualności będzie prawdziwą siatkarską ucztą.