POLSKA - SERBIA 1:3 (23:25, 20:25, 25:18, 18:25)
Final Six Ligi Światowej przez sztab trenerski traktowany jest jako swego rodzaju przetarcie przed igrzyskami w Rio i przygotowanie do turnieju olimpijskiego, ale środowe zwycięstwo z Francją po prawdziwym horrorze rozbudziło apetyty kibiców "Biało-czerwonych". Mecz z Serbią miał być teoretycznie łatwiejszy, bo przynajmniej teoretycznie to drużyna nieco słabsza od "Trójkolorowych". Rzeczywistość okazała się jednak nieco zaskakująca, a w efekcie bardzo bolesna. Polacy przegrali pierwsze dwa sety, lecz gdy w trzecim rzucili się na rywali i rozbili ich 25:18 wydawało się, że powtórka meczu z Francją (od 0:2 do 3:2 dla naszych) jest całkiem realna. W czwartej partii to jednak Serbowie dali prawdziwy popis i ostatecznie zasłużenie wygrali cały mecz 3:1.
Podopieczni Stephane'a Antigi nie stracili jeszcze szans na awans do półfinału Final Six, ale mocno sobie go utrudnili. Teraz bowiem nic już nie zależy od nich i muszą uważnie obserwować jutrzejsze starcie Serbii z Francją. Dla Polaków najlepiej, by górą okazali się ci pierwsi - wówczas awansujemy do strefy medalowej z drugiego miejsca w grupie. Przy innych wynikach trzeba będzie jednak kalkulować oraz liczyć wygrane sety i zdobyte punkty, więc nietrudno się domyślić, że biało-czerwoni kibice i siatkarze będą trzymać kciuki za czwartkowych pogromców Polski.