Cała sytuacja miała miejsce dokładnie cztery lata temu, pod koniec 2019 roku, kiedy okazało się, że ma poważne powikłanie zdrowotne. Chodziło o zapalenie mięśnia sercowego. To oznaczało natychmiastową przerwę w grze i zagroziło dalszej karierze. – To niesamowite szczęście, że jestem zdrowy. Moja kariera stanęła na włosku po tym jak otrzymałem diagnozę – mówił Kaczmarek po powrocie do zdrowia w wywiadzie dla „SE”. – Trafiłem do szpitala, przez pierwsze dni czekałem w nerwach na kluczowe badanie rezonansowe, a lekarze uprzedzali, że od stopnia zaawansowania choroby zależy czy będę mógł kiedykolwiek uprawiać siatkówkę. Okazało się, że schorzenie wykryto we wczesnej fazie i po trzech miesiącach odpoczynku dostałem zielone światło.
Mogło się skończyć tragicznie
Jednak wcale nie było tak w stu procentach pozytywnie. Okazuje się, że schorzenie siatkarza groziło w skrajnym przypadku nawet śmiercią!
– Szczęście w nieszczęściu, że szybko otrzymałem lekarską pomoc, bo potem usłyszałem, że gdybym potrenował dzień, dwa dłużej w tym stanie, mogło to się skończyć tragicznie – mówił nam atakujący Zaksy, który bez wątpienia wrócił silniejszy.
Już w pierwszym sezonie po powrocie do gry zdobył złoto Ligi Mistrzów z Zaksą! A potem jeszcze dwa! Do tego doszły liczne medale z reprezentacją Polski, w tym wszystkie złota w 2023 roku.
Zagumny zwolnił Woickiego. Czarni Radom będą mieli nowego trenera
– Mam nadzieję, że teraz czeka mnie już tylko pasmo sukcesów – wyznał po zwycięskim finale Ligi Narodów 2023 z Amerykanami, w którym zagrał kapitalnie (25 pkt przy genialnej 66-procentowej skuteczności).
Ostatecznie Łukasz Kaczmarek odrodził się jak Feniks z popiołów i po przezwyciężeniu choroby nie tylko grał jak z nut, ale w 2023 roku stał kluczową postacią w kadrze narodowej.