Polska - Serbia KIEDY i O KTÓREJ GODZINIE FINAŁ ME siatkarek

i

Autor: Cyfra Sport Polska - Serbia KIEDY i O KTÓREJ GODZINIE FINAŁ ME siatkarek

Malwina Smarzek-Godek była w Tatrach w czasie potwornej burzy. Myślała, że to już koniec

2019-09-02 13:00

Echa potwornego wypadku w Tatrach, który miał miejsce pod koniec sierpnia jeszcze długo nie umilkną. Piorun, który uderzył w Giewont zabił pięć osób, a ponad sto osób zostało rannych. To największa tragedia w polskich górach od wielu lat. Okazuje się, że gwiazda siatkarskiej reprezentacji Polski, Malwina Smarzek-Godek, również była w niebezpieczeństwie. Kilka lat temu przeżyła burzę w Tatrach.

O niebezpieczeństwie, jakie czyha na turystów w górach mówi się coraz więcej. Wszystko za sprawą ostatnich wydarzeń w Tatrach. Pod koniec sierpnia miała miejsce potworna burza. W Giewont uderzył piorun, który zabił pięć osób. Ponad 150 zostało rannych. Nieco ponad tydzień później burza znów nawiedziła góry i ponownie trzech turystów zostało poszkodowanych przez uderzenie pioruna.

Mało kto wie, że wielką miłośniczką gór jest największa gwiazda reprezentacji Polski w siatkówce. Smarzek-Godek na swoje barki bierze zdobywanie punktów i wychodzi jej to doskonale. W ostatniej rozmowie z "Przeglądem Sportowym" atakująca wyznała, że również przeżyła burzę podczas wycieczki w góry. Groźne zjawisko atmosferyczne "złapało" ją na Orlej Perci w 2016 roku.

- Miałam taki moment, kiedy pomyślałam, że to już koniec i pewnie stamtąd nie zejdę. Prognozy wskazywały, że tego dnia burza nadejdzie około godziny siedemnastej. Na szlak ruszyliśmy więc o czwartej nad ranem. Na Orlej Perci mieliśmy być trzy godziny później, więc i tak pozostawał spory zapas. Wchodząc na Orlą Perć, okrąża się górę i schodzi na nią z kolejnego wierzchołka. Będąc po jednej jej stronie, widzieliśmy piękne niebieskie niebo, a gdy przeszliśmy na drugą, było już ciemno od chmur - wspomina siatkarki.

Okazało się, że ciemne chmury przyniosły burzę. - Znaleźliśmy się w takim miejscu, że mieliśmy godzinę do jednego i godzinę do drugiego zejścia, więc nie było szans. Zeszliśmy więc trochę niżej po grani i tam rozpętała się burza - mówiła Smarzek-Godek. - Przez dobre dwadzieścia minut pioruny trzaskały tuż obok nas. Szczęśliwie żaden nas wtedy nie trafił, ale nie było łatwo schodzić po śliskich od deszczu skałach. Widzieliśmy też trzy śmigłowce z pogotowia. Ktoś inny mógł mieć mniej szczęścia. Tamta wycieczka zmieniła moje podejście do wielu kwestii. Sama znałam trzy osoby, które zginęły w górach. Rozmawiasz z kimś jednego dnia, a kolejnego dowiadujesz się, że ta osoba zginęła. Chodzenie w góry uzależnia, ale nie ma tam miejsca na brawurę, bo można w sekundę stracić życie - wyznała reprezentantka Polski.

Najnowsze