Jastrzębianie długo będą się jeszcze zastanawiać jak to się stało, że nie wygrali 3:0, bo po dwóch partiach prowadzili wyraźnie i nic nie wskazywało na odrodzenie zawiercian. A jednak stało się coś, czego nawet sam Bieniek nie jest w stanie wyjaśnić. – Udało się to wygrać i już napisaliśmy historię dla naszego klubu, więc to jest coś niesamowitego. Myślę, że to, że zaczęliśmy grać mądrze i z większą cierpliwością to był klucz. Generalnie po tych dwóch pierwszych setach to nikt za bardzo nie wierzył, że ten mecz będzie tak długi i że będzie tyle trwał – mówi „Bieniu”, mając na myśli niesamowity wynik 22:20 dla Aluronu w tie-breaku po szóstej piłce meczowej, przy czym pokonani też mieli dwa meczbole po drodze...
Bieniek zachwycony Kwolkiem: czapki z głów!
Ruszyło to w pewnym momencie, nie wiem naprawdę dlaczego, ale był oczywiście taki moment, że: „Dobra, jeszcze walczymy” i poszło. Nie wiem do końca jak. Mieliśmy dwie, trzy piłki, dobrze zaczęliśmy trzeciego seta. Jakoś się to wszystko poukładało i Miguel Tavares zmienił też troszeczkę dystrybucję. Zaczęliśmy więcej trudnych piłek kierować na lewe skrzydło do Bartka Kwolka. Czapki z głów jak on dzisiaj zagrał i ile on tych ważnych akcji pokończył – zachwyca się Bieniek.
Bieniek w początkach kariery na najwyższym poziomie klubowym zagrał już w turnieju Final Four. Był to 2018 rok i Zaksa Kędzierzyn, w której wówczas występował, zajęła ostatnie, 4. miejsce w imprezie rozgrywanej w Kazaniu.
Co za koszmar Jastrzębskiego Węgla! Aluron zatrzymał ostatni taniec Fornala i spółki
Bieniek czekał na to siedem nlat
– Myślałem sobie wtedy: dobra, trudno, za rok sobie przyjadę znowu i sobie już wygramy ten medal. I tak się stało, że czekałem siedem lat, więc już to dla mnie jest coś niesamowitego i myślę, że niezapomnianego. Będziemy walczyć o złoto z Perugią. Wiadomo, gramy z gwiazdozbiorem i będzie ciężko, ale myślę, że już pokazaliśmy nieraz w tym sezonie, że walczymy zawsze do ostatniej piłki. No ale nie oszukujmy się, oni mają skład zbudowany po to, żeby wygrać wszystko. Myślę, że ich prezes po to wydaje takie pieniądze, żeby oni wygrywali i czeka na tę ligę mistrzów już nie wiem ile lat. Ale tak jak mówiłem, my się na pewno nie położymy, jutro damy z siebie maksa – ambitnie zapowiada Mateusz Bieniek.