- Plan na pierwszą część mistrzostw zrealizowaliśmy - podsumowuje bombardier reprezentacji Polski Bartosz Kurek (27 l.). - Nie spodziewam się łatwego meczu w ćwierćfinale, bez względu na to, kto będzie stał po drugiej stronie. Mam nadzieję, że turniej nie skończy się dla nas na tej fazie i że awansujemy dalej. Poprzeczka będzie wisieć wyżej, zakładam jednak, że z formą trafimy właśnie na najważniejsze mecze. Może nie jest taka jak w Japonii, ale wierzę, że wystarczy do odegrania czołowej roli - podkreśla Kurek, który doskonale pamięta 12-tysięczną nowoczesną Arenę Armiejec w Sofii sprzed 3 lat. To w tym obiekcie w lipcu 2012 roku polska drużyna wygrała w pięknym stylu Ligę Światową, a "Kuraś" został najlepszym siatkarzem finału.
Stephane Antiga o organizatorach ME siatkarzy: TO SKANDAL!
- Nie będę tego specjalnie przeżywał, serce zabije mi w Sofii mocniej tylko dlatego, że będę reprezentował swój kraj - komentuje atakujący kadry. - Jestem pewien, że każdy, kto stanie naprzeciwko mistrzów świata, nastawi się specjalnie na wygranie meczu, ale do tego się przyzwyczailiśmy. To nas tylko dodatkowo zmobilizuje, bo bijemy się tu o medale. Jeśli zagramy na swoim poziomie, możemy wygrać z każdym.
Słoweńców Polacy sprawdzili w grupie i mimo wygranej 3:1, męczyli się bardziej, niż powinni. Faworytami barażu są Holendrzy, o których nasi skauci wiedzą nieco mniej, bo mogli się spodziewać, że w ćwierćfinale trafimy raczej na Niemców.
Ci jednak, za sprawą sprytnego manewru trenera Vitala Heynena, postanowili przegrać z pomarańczowymi 2:3 i uniknęli w ten sposób Polski w tej fazie imprezy.
- Nie wiem, czy przegrali specjalnie, pewnie robią to, co jest najlepsze dla ich zespołu - skwitował Kurek pytany przez "SE" o kontrowersyjny przebieg meczu Niemcy - Holandia. - My się martwimy o siebie, dla nas każde kolejne spotkanie jest jak finał.