Drugie starcie finału PlusLigi rozpoczynało się pod znakiem transferu medycznego, za sprawą którego w Aluronie pojawił się Georg Grozer, legendarny, blisko 41-letni atakujący z Niemiec, zastępując kontuzjowanego Karola Butryna. Gracz, który w 2012 zdobył mistrzostwo Polski z Resovią, miał dać możliwość zmiany na pozycji prawoskrzydłowego. Tyle e wchodził do drużyny z marszu, choć krótko po zakończeniu sezonu w Turcji. – To jest wielka niewiadoma, dołączył dopiero do nas wczoraj i odbył godzinny trening – mówił trener Michał Winiarski w telewizyjnym wywiadzie przed meczem. Przypomnijmy, że Grozer będzie mógł występować w barwach Aluronu wyłącznie w PlusLidze, ale nie w turnieju finałowym Ligi Mistrzów, w którym zawiercianie dotarli do półfinału. Półfinał rozegrają 17 maja w Łodzi z Jastrzębskim Węglem. W składzie na LM może się znaleźć Butryn, o ile do tego czasu zdoła się wykurować. Ten z kolei po przeprowadzeniu przez klub transferu medycznego nie może już wrócić do PlusLigi na finał.
Słynny siatkarz ruszył na pomoc Aluronowi Zawiercie. „Chciałem pomóc Winiarowi”
Winiarski zmienił pierwszą szóstkę
Winiarski postanowił dokonać zmiany w wyjściowej szóstce, ale nie chodziło wcale o Grozera. Problem Aluronu w pierwszym starciu polegał bowiem przede wszystkim na tym, by znaleźć miejsce dla amerykańskiego gwiazdora drużyny Aarona Russella, ważnej postaci w przyjęciu i ataku, szczególnie na trudnych piłkach. W meczu otwarcia finału głównie siedział na ławce, bo jego wejście blokował limit obcokrajowców (może być jednocześnie trzech na parkiecie – red.).
Zamieszanie u Michała Winiarskiego w trakcie finału PlusLigi. Od plotek aż huczy
W Lublinie trener zawiercian uznał, że Russell musi się pokazać, jeśli drużyna ma mieć nowy impuls do nawiązania walki. I dlatego w podstawowym składzie Russell pojawił się, a na ławce tym razem znalazł się australijski libero Luke Perry – w miejsce tego ostatniego wprowadzono rezerwowego Szymona Gregorowicza. Był on pod stałym ostrzałem rywali i nie dawał sobie rady w pierwszej fazie meczu.
Niemniej Winiarski nie chciał nic zmieniać, mimo że w pierwszym secie jego zespół cierpiał okrutnie. Na boisku znalazł się w końcu Grozer, bo wychodzący w szóstce Kyle Ensing miał zerową skuteczność. Jednak Aluronowi brakowało nokautującego ciosu, sam słaniał się natomiast na nogach pod gradem uderzeń pewnie grającej Bogdanki. To była różnica klasy – goście zdołali w pierwszym secie zdobyć tylko 14 pkt...
Kolejna partia przywróciła nadziej kibicom z Zawiercia. Przede wszystkim pojawiła się utrudniająca życie zagrywka po stronie Aluronu – celował w tym Mateusz Bieniek. Dołożył swoje Russell, także Jurij Gladyr serwował ostro, co pozwoliło Aluronowi rozbić trochę szyki gospodarzy.
Kolejna kontuzja w Aluronie. Zespół z Zawiercia bez szans
Jednak niewiarygodny pech chciał, że Gladyr musiał zejść z boiska z urazem akurat w momencie, gdy jego drużyna nawiązała walkę i pierwszy raz wyszła na prowadzenie. Straty były coraz bardziej dotkliwe i Bogdanka szybko uporządkowała swoją grę ofensywną, prowadzona przez niezawodnego Wilfredo Leona (14 pkt po dwóch setach). Za chwilę było 25:21 i 2:0 w setach dla rozpędzonych lublinian po tym jak Leon w fantastyczny sposób skrótem serwisowym zdobył punkt przy setbolu.
Trzecia odsłona nie przyniosła przełomu. Bogdanka grała zbyt dobrze, wychodziło jej wszystko, Wilfredo Leon bawił się momentami z rywalami. A w Aluronie nie działało zbyt wiele elementów - obrona, zagrywka, gra na sytuacyjnych piłkach, ogólna "fizyka" graczy - żeby miał szansę cokolwiek wywalczyć. Przewaga lublinian rosła tak szybko (było nawet 21:11!), że szans na dogonienie dominatorów tego finału nie było. Przegrali seta znowu do 14, to coś niesamowitego!
To wróży rychłą dekorację mistrzów Polski - trzeci mecz odbędzie się w środę 7 maja w Sosnowcu. Aluron potrzebuje siatkarskiego cudu, by to jeszcze odwrócić na dystansie całego finału, bo w walce o złoto PlusLigi nie przypomina zupełnie drużyny z poprzednich miesięcy.