W Bełchatowie przed sezonem nastąpiło organizacyjne trzęsienie ziemi, drużyna została mocno przemeblowana i słabo zaczęła rozgrywki (2 wygrane w 6 meczach). Przeciwko faworyzowanym siatkarzom ze stolicy mocno się jednak zmobilizowała. Skra świetnie zagrywała i miała 11 bloków – a przecież to ostatnie było do tej pory domeną Projektu. No i miała rozpalonego do czerwoności „Konara” – dwukrotnego mistrza świata, atakującego Dawida Konarskiego, kończącego najważniejsze piłki. Po zaliczeniu 24 pkt. tylko on mógł odebrać nagrodę MVP
Konar zapłonął
– Szczęście sprzyja odważnym – skomentował Konarski. – Trzymaliśmy przyjęcie, dobrze zagrywaliśmy, w końcu też sporo blokowaliśmy. Jestem dumny z tego jak zagraliśmy, bo mieliśmy parę przestojów, ale w każdym secie wracaliśmy, po czym wygrywaliśmy końcówki, które wreszcie nam wyszły, bo w wcześniejszych spotkaniach często nam się to nie udawało. To był nasz najlepszy mecz w sezonie. Sytuacja w tabeli nie jest kolorowa. Musimy punktować i zdajemy sobie sprawę z naszego potencjału, który będzie większy, kiedy wrócimy do gry pełnym składem – podkreślił Konarski, mając na myśli to, że nie wszyscy gracze wyleczyli kontuzje.
Nie można wygrywać przez cały sezon
– Skra wygrała zasłużenie, a nasza dyspozycja dziś nie była najlepsza. Nie da się być niepokonanym przez cały sezon – przyznał rozgrywający Projektu Jan Firlej.
Nieco mniej zaskakują ostatnie problemy Zaksy, łatającej przetrzebiony urazami skład. W Kędzierzynie nie spodziewano się jednak, że za pełną pulę wygra tu nisko notowany w PlusLidze ukraiński Barkom.
Szalę na niekorzyść Zaksy przeważyły dwa elementy: nieobecność Bartosza Bednorza (zastępujący go Jakub Szymański nie dawał rady ani w przyjęciu, ani w ofensywie) i słabsza dyspozycja Łukasza Kaczmarka (tylko 7 skończonych ataków z 22). To ani nie pierwsze, ani pewnie nie ostatnie kłopoty wicemistrzów Polski w związku ze zdziesiątkowaniem składu i awaryjnym łataniem dziur.