– Mecz z Włoszkami nie był pewnie wypełniony wybitną siatkówką, ale za to dostarczył wielkich emocji i był przesiąknięty duchem walki, jaki pokazały zawodniczki przez cały mecz. Bo przecież popełniliśmy tysiące błędów, a przeciwniczki w wielu momentach dominowały jakością gry nad nami. Na koniec jednak najważniejsze piłki i zagrania, które zrobiły różnicę, rozstrzygaliśmy po naszej myśli. Dały z siebie całe zasoby odwagi, jakie zgromadziły. Można zresztą wybierać różne słowa na określenie tego, co pokazały. Może to być także „wytrwałość” czy „charakter”, nie będę zaprzeczał – dzielił się wrażeniami selekcjoner, który w specyficzny sposób zareagował na sukces.
– Pierwsza myśl po tym jak na parkiet spadła ostatnia piłka? Odwróciłem się do asystenta i rzuciłem: „F**k the ranking” (pier***ć ranking) – wali prosto z mostu włoski szkoleniowiec Polek.
Ranking to była jego zmora
Chodzi mu o to, że przez całe dwa sezony najważniejszym zadaniem sztabu było takie ustawianie gry drużyny, by starać się gromadzić punkty rankingowe. Bowiem one mogły się okazać niezbędne przy walce o igrzyska, gdyby nie udało się awansować z łódzkiego turnieju. Teraz Lavarini nareszcie nie musi już pilnować cyferek. I to dlatego poczuł tak niebywałą ulgę po pokonaniu Włoszek.
– Przez dwa lata wpatrywałem się w telefon, obserwując codzienne zmiany w rankingu. Dzień w dzień: trzy punkty tu, dwa i siedem dziesiątych tam, jeden, minus trzy, minus osiem, Dominikana wygrała, Holandia nie... Baaasta! Nareszcie! To jest wielka ulga, nie wiem czy nie największa, że nie muszę już go więcej tak pilnie śledzić – cieszy się Lavarini.