– Odczuwałem wyjątkową przyjemność i dumę, gdy grano włoski i polski hymn. Przyznaję, że podczas odgrywania Mazurka Dąbrowskiego śpiewałem, a przynajmniej starałem się, moim fatalnym polskim – mówi trener polskich siatkarek. – I to wcale nie tylko refren. Próbowałem powtórzyć całą pierwszą zwrotkę. Z drugą było gorzej, ale w miejsca, w których zapomniałem słów, wstawiałem sobie nazwiska siatkarek, tak by ruszać ustami. Więc w odpowiednich momentach nuciłem na przykład „Steeeenzel” i inne nazwiska. A potem na szczęście znowu było „Marsz, marsz Dąbrowski”, no i to już umiałem – uśmiecha się Włoch, który, jak się okazuje, o nauczeniu się Mazurka Dąbrowskiego myślał od dawna.
– Uczyłem się hymnu właściwie od początku pracy w Polsce – opowiada. – Potem zarzuciłem to. Moi współpracownicy mieli dobre chęci, ale chyba pojęli szybko, że uczenie mnie jest bezcelowe. Poczekaliśmy z tym więc trochę. Po Lidze Narodów 2023, a przed mistrzostwami Europy zacząłem robić większe postępy, nauczyłem się pierwszej części. Nicola (Vettori – asystent Lavariniego znający język polski – red.) robił tak, że w czasie odgrywania hymnu przeciwniczek przypominał mi szybko słowa polskiego hymnu, wskazywał od czego trzeba zacząć śpiewanie. To się stało rodzajem dobrego przygotowania pomagającego w zapamiętywaniu słów – kończy Lavarini.
Skandaliczna decyzja sędziego przeciwko Polkom. Na usta cisną się najgorsze słowa, ogromna wpadka
Kolejna szansa na zobaczenie Lavariniego wykonującego polski hymn – kto wie, może już w całości – nadarzy się w przyszłym roku, najpierw w Lidze Narodów, a potem podczas turnieju olimpijskiego w Paryżu, do którego właśnie doprowadził reprezentację Polski.