- Wszystkie rozmowy w tej sprawie jeszcze przede mną - zapewnia co prawda "Super Express" Makowski, ale wróble ćwierkają, że decyzja władz związku nieoficjalnie już zapadła. Dla PZPS ten wybór jest najłatwiejszy do przeprowadzenia. Po pierwsze, Polak byłby tańszy niż ewentualni zagraniczni rywale, a po drugie, do Makowskiego przyjaźnie odnoszą się kibice wciąż dobrze pamiętający, jak w 2009 r. jako asystent nieobecnego z powodów rodzinnych Jerzego Matlaka doprowadził reprezentację do brązu mistrzostw Europy.
Trener Delecty przekonuje, że dzisiaj ma na głowie inne sprawy niż kadra. - Może i coś jest na rzeczy, ktoś mówi, że związkowe gremium coś zdecydowało, ale o zaklepaniu mnie jako opiekuna reprezentacji pierwsze słyszę - mówi nam Makowski. - Trzeba spokojnie poczekać, jakieś rozmowy były, inne pewnie jeszcze będą. Na razie moim celem numer jeden jest prowadzenie Delecty. Bo rzeczywiście idzie nam dobrze i jesteśmy liderem, ale jeszcze nic wielkiego nie zwojowaliśmy. Dopiero play-off pokaże, w którym miejscu jesteśmy - stwierdza.
Prezes PZPS Mirosław Przedpełski (62 l.) deklarował wielokrotnie, że interesuje go przede wszystkim opcja polska i ją będzie forsował. To wzmacnia pozycję Makowskiego jako kandydata do objęcia kadry, o ile nawet już nie przesądza sprawy. Tym bardziej że trener bydgoszczan sam wyraża chęć podjęcia wyzwania.
- Niczego nie odrzucam,
a i z klubu mam zielone światło - podkreśla Makowski. - Na pewno kobieca kadra potrzebuje mocnego impulsu. Spadła nisko w rankingach, ale przecież ma potencjał i trzeba odbudować jej pozycję.