Sami organizatorzy przyznają, że gra na otwartym stadionie, choć z zamkniętym dachem, to coś zupełnie niespotykanego i nie bardzo wiadomo, czego się spodziewać. - To eksperyment na skalę światową - przyznaje w rozmowie z "Super Expressem" Waldemar Kobienia z PZPS, który nadzorował przygotowanie boiska na Narodowym.
Cheerleaderki reprezentacji Polski w "Playboyu" [ZDJĘCIA]
- Wyzwania były duże, a główne polegało na tym, że nie można było mocować parkietu do płyty stadionu ze względu na przebiegające pod nią instalacje drenażowe. Trzeba więc było podnieść boisko na 45 cm ponad podłoże obiektu, umocować słupki specjalnymi podporami i dopiero na tak podwyższonym podłożu położyć warstwę parkietu - tłumaczy Kobienia.
Parkiet zabudowano trybunami i ta instalacja zabrała kilka dni. A samo podniesienie parkietu na odpowiednią wysokość pochłonęło 24 godziny. - Nikt nie ma jakichkolwiek doświadczeń z taką konstrukcją, więc możemy mieć tylko nadzieję, że nie wydarzy się nic nieprzewidzianego - podkreśla Kobienia. - Nawet nie wiem, jakich zagrożeń się obawiać - śmieje się jeden z organizatorów niespotykanego w siatkarskim świecie przedsięwzięcia.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail