Choć sam PŚ to turniej sprawiedliwy dla wszystkich, bo liczą się tylko zwycięstwa i można przegrać awans tak jak biało-czerwoni - o 3 sety lub 1 punkt, to Międzynarodowa Federacja Siatkówki (FIVB) robi wszystko, by marginalizować osiągnięcia najlepszych drużyn. Najlepszym przykładem są polscy mistrzowie świata, którzy za złoto mundialu 2014 poza wielką sławą nie zyskali kompletnie nic.
Polska przegrała awans na igrzyska z systemem
Według FIVB mistrz globu nie jest godzien, by z urzędu dostać miejsce na igrzyskach, tak jak to się dzieje powszechnie w innych dyscyplinach. Zamiast uproszczenia zasad w siatkówce wprowadza się wielomiesięczny kwalifikacyjny tor przeszkód, mieszając czołówkę światową ze słabeuszami na kilku etapach. Wszystko po to, by na siłę wyrównywać szanse reszty świata z Europą. Efekt: w skrajnie niekorzystnym wariancie w turnieju siatkarzy w Rio mogą zagrać zaledwie 2 drużyny z Europy! A i tak nie będzie ich więcej niż 4.
W koszykówce mistrz i wicemistrz Europy 2015 (Hiszpania i Litwa) uzyskali automatyczną kwalifikację do Rio. Podobnie jest w piłce ręcznej. Bilety do Brazylii mają z góry zapewnione mistrz świata 2015 (Francja) i złoty medalista ME 2016, które w styczniu odbędą się w Polsce.
Tymczasem nasi siatkarze będą musieli przebrnąć przez arcytrudny europejski turniej kwalifikacyjny w Berlinie (5-10 stycznia 2016) i jeśli nie zajmą tam jednego z trzech pierwszych miejsc (zwycięzca awansuje bezpośrednio, a 2. i. 3. drużyna zagrają w łatwiejszych kwalifikacjach interkontynentalnych), nie zagrają na igrzyskach. Kuriozum? Nie pierwsze i nie ostatnie w FIVB.