Ekipa z Muszyny po zwycięstwie 3:2 na własnym parkiecie z Fenerbahce musiała albo wygrać w Stambule, albo liczyć na sukces w złotym secie. W hali rywalek działy się najrozmaitsze cuda, bo panowie stojący na liniach robili wszystko, żeby pomóc gospodyniom. Na szczęście muszynianki pokazały wielką klasę i w kluczowych momentach spotkania uzyskiwały na tyle dużą przewagę (8:0 w trzecim secie, 10:3 w tie-breaku), że krętacze z chorągiewkami nie mogli bardziej namieszać. Skończyło się drugim triumfem 3:2 i euforią wicemistrzyń Polski.
- Spodziewałyśmy się, że w Stambule będzie gorąco, bo miejscowe grały o życie - opowiada "Super Expressowi" Aleksandra Jagieło (33 l.), kapitan Muszynianki, która wielokrotnie w trakcie gry wdawała się w dyskusje z arbitrami. - Wszystko mogło się tam wydarzyć, dlatego, po pierwsze, nie chciałyśmy doprowadzić do złotego seta, a poza tym powtarzałyśmy sobie, że trzeba zachować spokój nawet w najtrudniejszych chwilach.
Jednak nawet spokojnej przyjmującej z Muszyny nerwy czasami puszczały w stambulskiej hali. W pewnym momencie ostro gestykulowała w stronę arbitrów. - Można było oczekiwać, że liniowi spróbują oszukiwać jak tylko się da, ale jeśli piłka ląduje na półmetrowym aucie, a chorągiewka pokazuje boisko, to można się wkurzyć - wspomina Jagieło.
Muszynianka zrealizowała pierwszy z celów w tym sezonie. - Miałyśmy zawojować Ligę Mistrzyń, ostatecznie pozostał Puchar CEV, ale i to jest wielki sukces - mówi kapitan "Mineralnych". - Teraz walczymy o Puchar Polski i odzyskanie mistrzostwa - zapowiada.