Trener Jacek Nawrocki uznał, że końcówka ligi to pora by najcenniejszych zawodników "zaoszczędzić" na play-off, na Politechnikę mogły wystarczyć bełchatowskie rezerwy. I pierwszy set tę strategię potwierdził, Skra wygrała łatwo 25:18. Ale potem drużyna warszawska podniosła poziom gry o dwa piętra. Kapitalnie grał w ataku Oleksandr Stacenko, dzielnie sekundowali mu Zbyszek Bartman i Ardo Kreek, precyzyjnie rozgrywal Salas, a Wojtaszek bronił piłki "nie do obrony". Politechnika zwyciężyła w dwóch kolejnych partiach 26:24 i 25:22 i choć Skra - przywołując na boisk "odpoczywający" asów - wyrównała na 2:2, w tie-breaku znów była lepsza 15:11.
Bełchatowianie od 24 meczów ani razu nie zeszli z boiska pokonani, więc sensacja jest duża. Choć w finałowej tabeli nic nie drgnęło. Skra jest pierwsza, a Politechnika piąta. A play-off-ie zagra o to piąte miejsce z Delectą.