"Super Express": - W czym środkowy Skry był gorszy od kolegów?
Stephane Antiga: - Przyznaję, że nie znoszę momentu, w którym muszę podejmować takie decyzje. Dysponując pięcioma środkowymi wysokiej klasy, mam twardy orzech do zgryzienia, ale jeden z nich musiał odpaść. Andrzej to świetny chłopak, którego cenię za wprowadzanie znakomitej atmosfery w grupie. Musiałem jednak postawić na innych, doceniając olbrzymie postępy Mateusza Bieńka czy powrót do dyspozycji po kontuzji Karola Kłosa.
Stephane Antiga odstrzelił Andrzeja Wronę
- Z 15 siatkarzy obecnych w Spale musi pan pożegnać jeszcze jednego gracza. Tak powstanie czternastka na Japonię?
- Niekoniecznie. Jeszcze nie wiem, czy ograniczę się do grupy, z którą teraz pracujemy. Przyglądam się wciąż innym zawodnikom, choćby Bartoszowi Bednorzowi, który pozostaje w odwodzie.
- Dlaczego prosił pan o pomoc rozgrywającego Pawła Zagumnego? Można to odebrać jako wotum nieufności dla Fabiana Drzyzgi i Grzegorza Łomacza.
- Nic z tych rzeczy. Do Pawła zwracałem się już kilka miesięcy temu, ale stwierdził, że w tym roku nie da rady. Uważam, że doświadczenie na tej pozycji jest rzeczą nieocenioną. Poza tym ewentualna obecność "Gumy" nie oznaczałaby automatycznego pożegnania z którymś z jego konkurentów. Przydałaby się większa rywalizacja o miejsce.
- Niedawne zgrupowanie w Arłamowie, na którym gracze mogli przebywać z rodzinami, ma przynieść tak dobre wyniki jak ubiegłoroczna wyprawa do Francji?
- Właśnie tak na nie patrzyłem. Uważam, że w okresie najcięższych treningów to idealne wyjście, by siatkarze dobrze znieśli trudy przygotowań i stałe przebywanie we własnym gronie. Grupa jest też lepiej zintegrowana.
- Otrząsnęliście się już po Lidze Światowej?
- Nie uważam, by było się po czym otrząsać. Gdyby ktoś powiedział przed sezonem, że będziemy w półfinale, wszyscy byliby zachwyceni. Czwarte miejsce może bardziej zmotywować chłopaków. Sam widzę, jak chcą się odegrać w Japonii, a wcześniej w Memoriale Wagnera, w którym już czekam na rewanż z Francuzami za Rio.