Polacy są liderami rankingu światowego FIVB, ale Iran zawsze był dla nas niewygodnym rywalem. Rzadko udawało się na zwyciężać łatwo i bezstresowo. Wystarczy przypomnieć porażkę na igrzyskach w Tokio w fazie grupowej, czy niedawną przegraną 2:3 w Gdańsku w ostatnim turnieju fazy zasadniczej Ligi Narodów. W razie zwycięstwa, Biało-Czerwonych w sobotę 23 lipca czeka półfinał z Amerykanami, którzy 3:1 pokonali Brazylię. W innym ćwierćfinałowym spotkaniu LN Włosi zgodnie z planem ograli 3:1 Holandię, chociaż mieli problemy w pierwszym secie. Zagrają w półfinale z lepszym z pary Francja – Japonia. Polacy żyją już starciem z Persami, o czym między innymi opowiedział „SE” Tomasz Fornal.
Pytamy Kamila Semeniuka, czy jest pewniakiem w szóstce Grbicia. Szeroki uśmiech: „Ale pan ciśnie...”
„Super Express”: – Przed meczem o wszystko z Iranem czuć stres w zespole?
Tomasz Fornal: – Być może zaczniemy go odczuwać w dniu spotkania, ale to nic takiego, co by nas paraliżowało. Ot, zwykły dreszczyk emocji.
– Na ile zakłóciło wam przygotowania podejście organizatorów Ligi Narodów, którzy nie popisali się w kilku kwestiach, między innymi hali treningowej?
– Sala jest średnia i na tym poziomie rozgrywek takie rzeczy nie powinny się przytrafiać. Przecież to nie tak, że coś nam nie pasuje i stawiamy jakieś wygórowane żądania. Chodzi o podstawowe warunki do przeprowadzenia komfortowego treningu. Jest jak jest, nie zawsze wszystko wygląda perfekcyjnie, nie ma co za bardzo o tym myśleć, tylko zrobić robotę. Każdy ma takie same warunki.
– Każdy z wyjątkiem włoskich gospodarzy, którzy, o ile wiemy, nie trenują w tej samej hali co reszta.
– Są organizatorami i tak sobie to ułożyli. Jeśli to prawda, to trochę słabe zachowanie, że są w innym hotelu i trenują gdzie indziej niż rywale. Tak nie powinno być.
– Iran mocno chodzi wam po głowie? Skupialiście się intensywnie na nim w ostatnich dniach przed czwartkowym ćwierćfinałem?
– Trenerzy analizują wszystko stale, my oglądamy wideo dopiero dzień przed meczem i w dniu spotkania.
– Jaki detal wymaga po waszej stronie dopracowania, by nie powtórzył się wynik 2:3 z Gdańska?
– Możemy lepiej zagrywać i przyjmować, to są rzeczy do poprawienia w stosunku do meczu z Irańczykami z fazy zasadniczej. Ja bym się też skupił bardziej na nas. Uważam, że jeżeli pokażemy siatkówkę na swoim poziomie, nie będziemy meli problemu z wygraniem. Podchodzimy z szacunkiem i pokorą do przeciwnika, ale po dopracowaniu kilku elementów po naszej stronie, nie obawiałbym się o wynik z Iranem.
– Większość fachowców raczej zgodnie uważa, że Polska jest na papierze lepszym zespołem niż Iran, choćby z powodu bycia liderem rankingu światowego.
– Przegraliśmy w Gdańsku, bo przeciwnik zagrał być może najlepsze spotkanie w tej edycji Ligi Narodów. Ja jednak bym się nie zamartwiał na zasadzie „Ojej, co to będzie?”. Skupmy się na sobie, podejdźmy z chłodną głową. Uważam, że jesteśmy lepszą drużyną. Nie lubię co prawda określenia, że ktoś jest lepszy „na papierze”, bo można sobie w ten sposób wywnioskować różne rzeczy. Mamy więcej jakości i umiejętności, trzeba to pokazać na boisku i przełożyć na ćwierćfinał.
– Nie możesz narzekać na swoją formę, wyraźnie rosłeś w tej edycji Ligi Narodów. Cały czas widzisz sporo rezerw i pole do poprawy?
– Choćbym zagrał nie wiem jakie spotkanie, zawsze widzę, że coś mógłbym zrobić lepiej i chcę coś poprawiać. Żaden zawodnik nie wykonuje wszystkiego idealnie, staram się być coraz lepszym siatkarzem. Jak na razie mam potwierdzenie, że to przynosi efekty z tygodnia na tydzień, widzę progres w elementach, nad którymi pracujemy z trenerem. Grbić przeanalizował ze mną pewne rzeczy, które mógłbym robić inaczej. Bo my zawodnicy nie zawsze widzimy pewne aspekty w czasie gry.
Polscy siatkarze poznali potencjalnych rywali w półfinale Ligi Narodów
– Dopiero w ostatniej chwili selekcjoner podał wam czternastkę na Bolonię, ale ty nie musiałeś drżeć przy tej selekcji, bo Grbić już po turnieju w Gdańsku mówił, że zapracowałeś na miejsce w składzie.
– Czy ja miałem spokój? Na pewno nie przyjechałem do Spały po Gdańsku i nie powiedziałem „Dobra, mam pewne miejsce, to nie będę za dużo zasuwał”. Każdy zawodnik chcący wygrywać w profesjonalnej siatkówce daje z siebie maksa, bez związku z tym, czy był w wybranym składzie na daną imprezę, czy nie. Nikt nie odpuścił, bo jest pewniakiem, to nie na tym polega. Każdy walczył.
– Liga Narodów nie jest docelową imprezą w tym sezonie. Czy po głowie pomału chodzą wam mistrzostwa świata, czy odkładacie to na razie na bok?
– Ja na pewno o nich nie myślę. Jest teraz turniej, który mamy szansę wygrać i nie ma co przejmować się zawodami, które są za ponad miesiąc. Po Bolonii trochę odpoczniemy, zresetujemy głowy i dopiero wtedy zacznie się właściwy okres przygotowawczy do mundialu.
– Jesteś czołowym polskim siatkarzem na boisku, ale jednocześnie bodaj najpopularniejszą postacią kadry w internecie. Kibice wrzucają memy, zdjęcia i filmiki, a Karol Kłos mocno cię promuje w mediach społecznościowych. Jak przyjmujesz to zainteresowanie?
– Fajnie i miło, że ludzie mnie w taki sposób doceniają, mam tylko nadzieję, że chodzi o moją grę i że to z powodów siatkarskich stałem się memem czy wiralem. Zdaję sobie sprawę, że występując w reprezentacji narodowej czy w klubie, jestem osobą publiczną. To sympatyczne, jeżeli ktoś mnie ocenia w pozytywny sposób albo nawet przekazuje konstruktywną krytykę. Karol mi podsyła wszystkie memy typu „Fornal w formie” (portret siatkarza umieszczony w formie do ciasta – red.). Zawsze się człowiek uśmiechnie.