Hoffman Estates, gdzie biało-czerwoni dziś i jutro zagrają z liderami grupy B, to przedmieście "polskiego" Chicago. Nic dziwnego, że organizatorzy postanowili przeprowadzić spotkania w tamtejszej dziesięciotysięcznej hali Sears Centre Arena. Dzięki temu mają zagwarantowaną frekwencję, a mistrzowie świata - doping jak w domu.
Polacy wiedzą, że czeka ich niełatwe zadanie. Z 19 ostatnich meczów przegrali tylko jeden - właśnie z Amerykanami, 1:3 podczas mistrzostw świata w naszym kraju. Teraz siatkarze USA nie stracili punktu w czterech meczach z Iranem i Rosją i wyprzedzają nas 2 punktami. Nasi gracze, którzy też odprawili dwukrotnie tych rywali, chcą wywieźć przynajmniej jedną wygraną. Wtedy będą na wyciągnięcie ręki do Final Six. - Gramy z USA po to, by sprawdzić, czy rzeczywiście możemy być najlepsi w grupie - uważa przyjmujący reprezentacji Mateusz Mika (24 l.).
Wielkie czyszczenie związku. Opozycja żąda usuniecią aferzystów!
Mika jest pewien, że spore zmiany kadrowe i odejście kilku ważnych postaci mistrzowskiej drużyny nie zaszkodziły kadrze. - Pierwsze mecze w Lidze Światowej pokazały, że potrafimy ich zastąpić i grać na przyzwoitym poziomie. Zwycięstwa najlepiej o tym świadczą. Złoto mundialu dodało nam pewności siebie, nabraliśmy też doświadczenia i dobrze wiemy, jak sobie radzić w trudnych momentach. To pozwala nam osiągać przewagę nad przeciwnikami - przekonuje.
Trener Stephane Antiga (39 l.) ostrzega jednak, że teraz mogą się zacząć problemy.
- Czeka nas wiele podróży i tylko półtoragodzinne sesje treningowe w czasie wyjazdów - podkreśla Francuz. - Dojdą problemy z przejazdami i ze spaniem. Nie będziemy się tym jednak tłumaczyć, mamy robić swoje, czyli dobrze grać. Na razie jest lepiej, niż myślałem.